Obrazek tytułowy



Mama G INDAHOUSE

W pewnej rozsypującej się od nadmiaru kurzu na ścianach chacjendzie, aktualnej, oficjalnej siedziby i miejscu gdzie śpi Mama G. Właśnie maiał zacząć się budzić, ale przypomniał sobie że na dworze jest chujnia a w domu nie roznosił się jeszcze zapach spalonego przez jego mamę mięsa. Jego mama to była wielka kobieta, dosłownie. Była tak wielka że gdy schylała się do lodówki to w sąsiednim pokoju puszczały wsporniki na wszhodniej ścianie. Mama G tymczasem otworzył już lewe oko i miał nieodpartą chęć otworzyć drugie. Niestety to nie było już takie proste bo na drugim oku siedziała dojna krowa, której żal było wyrucić. Na szczęście po krótkim załatwianiu swoich "spraw", krowa oddała mleko i nie tylko do przwego ucha Mamy G, dzięki czemu już nie żal było ją zastrzelić. Więc Mama G wziął swojeko licencjonowanego gnata z zamiarem zabicia krowy. Ta jednak spłoszona zmasakrowała Mamie G ryja i pobiegła paść się na świeżo ściętej trawie rosnącej nieopodal szemrzącego strumyka, delikatnie pomykającego między fantazyjnie i miękko porozrzucanymi wokół drzewami, okalanymi krzaczuszkami jagód i delikatnie owianych rosą malin przepięknie czerwieniących się w wiosennym ciepłym słońcu. W słońcu owym skąpane także były przepiękne domostwa, które należały do gościnnyc rolników, gospodarujących właśnie nad tym strumykiem przez nich ukochanym, bo dającym im tyle spokoju ducha i upojenia, orząc, ścinając i wesoło śpiewając o wodzie w nim sumiącej. Te wszystkie szczęśliwe obrazki, malowane samą mistrzowską ręką Boga mijał strumyk uśmiechając się słonecznymi twarzyczkami, malowanymi falistą powłoką pełną refleksów słonecznych i szczęścia, do ludzi równierz uśmiechniętych w jego stronę. . . i nagle kurwa wpadał do pierdolonego morza i chuj go wie co z nim dalej, taki z niego był pierdolnięty kabat. Ale wracając do siebie, swierdziła że to nie dla niej i poszła się jebać. Mama G tymczasem rozbudzony już prawie całkowicie, poczuł nagle że jego kochany kotek drapie go z całej siły po jego kochanych jajkach. Choć lubił tego typu zabawy to gdy jego PRAWDZIWA mama weszła do pokoju postanowił zachować się kultuturalnie i pozbyć się kotka. W tym celu obłożył swe łoże (dokładnie, karton którym się przykrywał) cegłówkami i puścił najpotęzniejszego pura na cały świat. Tak potężnego że mógłby zdnuchnąć nim Kapitol, że zabiłby nim połowę ludności Watykanu, że jego powiewem przepchnąłby Titanica i wreszcie tak potężnego że się posrał w gacie. To trochę rozdrażniło mamę i zemdlała. W opisie strat policja zanotowała.: po oderwaniu się kawałka kartonu kot wyleciał przez okno, okno zostało zastąpione owym kawałkiem kartonu, z biurka spadła roślinka nazwana przez właściciela "Marznna". Na te słowa Mama G jakoś zareagował.
-Moja roślinka?
-Tak twoja roślinka.
-Gdzie ona jest?!?
-O tu!
-Co z nią!
-Ma mszyce.
-Nie ot to pytam. Boże co ja teraz spalę na porzegnanie zimy.
-Nie wiem, sądze że do wiosny nie wytrzyma bo mamy dopiero 13:45.
-Też tak sądzę. Proszę zostawcie mnie z nią sami.
Więc policjanci wesoło podśpiewując i podskakując z nogi na nogę wyindywiduowali się z rozentuzjazmowanego tłumu, czyli popierdolili na pączki. MamaG długo jeszcze płakał nad doniczką swojego ukochanego krzaczka. Wreszcie postanowił poddać go kremacji. Wyszedł na śmietnik i zaczął odprawiać rytuał. Oblał swoją pelargonię benzyną, siebie równierz nie zapomniał oblać. Zapalił krzesiwo i rzucił na roślinkę. Pelargonia pięknie się zajęła co rozbudziło w Mamie G wspomnienia, kiedy to hasał beztrosko po polu i przewrósił się na grabie. Nagle poczuł w sobie palący ogień (bezsensowne zdanie, no nie?). Okazało się że on równierz pięknie się zajął co przyczyniło się do ataku epilepsji i w żadnym stopniu nie przyczyniło się do wojny z Irakiem. Gdy Mama G siedział już sobie w domu i machał se falasem pod jego piękne okno przydreptał Przypulg. Przypulg był kolegą Mamy G, który co dziennie przybiegał do niego żeby zjeść mu to co miał w lodówce i umyć się. Ponieważ tak się akurat nieszczęśliwie zdarzyło że drzwi do domu Mamy G niechcący się zatrzasnęły i zabarykadowały, a potem zawiązały łańcuchem. Przypulg więc postanowił iść na tyły domu i zawiadomić kolegę żeby otworzył. W tym celu zjadł gumę i zaczął żucać w okno papierkirm po niej. Mama G tymczasem bawiąc się gruchą nad zwłokami kota, postanowił dla odmiany siąść sobie na głowie i pierdnąć se w ucho. To jednak wymagało zapisania się na jogę co też Mama G bezzwłocznie uczynił wymachując kartą telefoniczną w powietrzu, co nie miało najmniejszego sesnu. Przypulg tymczasem pomyślał i zaczął ciskać w okno Mamy G olbrzymimi kamieniami nazbieranymi w piaskownicy. To spodobało mu się tak bardzo że wmówił sobie iż jest ptakiem i żucał teraz w siebie. Mama G włączył kompa rozkazując chomikowi biegać w kółku, podałcaonym do elektrody, tą z kolei podłączył do tłumnika samochodu, a następnie do taczki, jeden kabel podpiął sobie do wibry, a drugi do monitora, ponieważ na obudowę brakło kabla postwnowił wyłączyć wibrę i odejść od kompa. Po ty między nim, a jego nieczystym sumieniem zawiązał się dialog. Mama G pomyślałw głośno.
-O w kurwę boli mnie nerka
Sumienie przekonane że rozmawia z kimś na poziomie a nie z Mamą G odpowiedziało mu opryskliei.
-Ee no co ty.
-No mówię ci.
-To przez to wczorajsze piwo pod płotem wychowawczyni.
-Nie znam żednej wychowawczyni.
-Znasz!
-Nie znam!
-Znasz!
-Nie znam!
-Znasz!
-Nie znam!
-Znasz!
-Nie znam!
-Nie znasz!
-Znam!
Gdy Mama G wreszcie załapał o co chodzi zadzwonił do informacji.
-Halo! Informacja?
-Taak
-Chciałem zgłosić prze. . . tfu, problemm.
-Taak
-Czy ja znam jakąś panią wychowawczyni?
-Dziękuję bardzo, acha a która jest godzina.
-Taak
-Och, nie zrozumiałem, ale i tak dziękuję.
Tymczasem Przypulg już od godziny rzucał w okno Mamy G czołgami znalezionymi w pobliskiej Francji. Wreszcie pomyślał że lepiej będzie jak zacznie rzucać seriami. I zaczął. W ruch poszła I, II, IV i VII dywizja pancerna kapitana Smrodka. Kiedy i to nie pomogło, Przypulg się zmęczył i napił się wody z koryta. Na dnie leżała przewrucona tabliczka głosząca nikomu: "Nie rzucać cegłami". Po krótkim zastanowienu postanowił póść do piwnicy wypalić jakąś cegłę ponieważ żadnej w pobliżu nie było. Gdy tak szedł potykając się o jakieś cegły, przewracając taczkę z cegłami, a na koniec wpadając na ceglany mur dotarł wreszcie do piwnicy i wypalił cegłę. Zaniem ostygła na jego penie przespał się. Odpoczynek dobrze mu zrobił gdyż zaczął widzieć. To jednak nie pomogło mu za wiele. Przypulg rzucając cegłą w okno Mamy G, nie trafił i rozwalił mu dom. Gdy Mama G chciał się z nim przywitać, Przypulg olał go i zdenerwowany zaczął szukać wśród gruzów lodówki. Gdy ją znalazł odezwał się.
-Jak to?!? Posta!?!
-Nnnoo
-O ty skurwysynu! To ja tu się męczę żebuy do ciebie przyjechać, a ty mnie tak witasz?!?
-Nno! niechcący
-J ci dam niechcący! Ubieraj się! Idziemy do sklepu! I weź kasę. Raz i dwa!
Mama G wiedział że okazał się hamem i zbeszcześcił imię i honor swojej rodziny, więc od razu poczuł się lepiej. Musiał jednak iść do sklepu, gdyż mama nie żyła a ojca przez przypadek uderzył łyżką od koparki. i tata poszedł się przespać. Choć Mama G bał się wychodzić na zewnątrz swojego pokoju i nie robił tego od swych narodzin, to sam też zgłodniał a jego ukochany brat był poza domem na grzybach atomowych, których w tej okolicy było na pęczki. Gdy wyszedł na ulicę omal się nie udusił. Uratował go cysterna, która przewróciła mu się prosto na jego zjebany ryj wybijając mu piłkę baseballową z przełyku. To tak uradowało Mamaę G, a jeszcze bardzie Przypulg, który to aktualnie odlewał się na czerwony, sportowy samochód. Gdy Mama G zobaczył co dzieje się z jego wozem, skopał do nieprzytomności babcię która się oparła o piękny czerwony lakier jego bolidu. wsiedli razem i odjechali w siną dal, monopola po drugiej stronie ulicy, który był nieczynny w poniedziałki. Włamali się pięknie i rozpoczęli podróż do domu. Gdy Fiat 126p podjechał pod dom Mamy G byli zpowrotem. Teraz trzeba był tylko wszdzić piwo i wódę do loduwy. Odbyć stosunek i zaprosić kolegów. Czego nie zrobili bo umarli przed domem śmiercią naturalną.

Autorowi zachciało się spać
więc zakończenie jest
NIEOCZEKIWANE!!!


Powrót do mojego pięknego menu