Obrazek tytułowy

Amerykański sen (at)

Straszny zgiełk się zrobił w NATO,
Syn na mamę woła Tato!
George U-2 Bush z gównem lata,
Syn wciąz nie wie co to Tata!
Alkaida uprzedziła,
Że tu bombę podłożyła.
Teraz można czekać tylko,
W dupsko się zakłuwać szpilką.
Wyruchać nauczycielkę,
Zlinczować ministra Belkę.
Wyruchać nauczyciela,
Tak jak robi to Kądziela.
Jebnąć głową o kant kuli,
Przeprosić miejscowych żuli.
A na koniec udać mękę,
A nóż któraś weźmie w rękę.
W tem odezwał się telefon,
W słuchawce głos Magdy Trefon.
Ozwał się mówiąc o bombie,
Że za chwilę nas wyrąbie.
Ale żekła juz po chwili,
Nie bać się! Prima Aprilis.

Gdy historia się skończyła,
Magdę panda wydupczyła.


Prowokacja

Polsko, ojczyzno moja tyś to jak wrzód na dupsku,
Jak ja cię nie nawidzę ten tylko sie dowię kto był w mym chałupsku.
Dziś głupotę twych władz w całej ozdobie,
Widzę i słów mi brak, tak bym jebnął tobie.
Cała ta zgraja ministrów i posłów,
To jedno, ogromne stado tempych osłów.
Gdy siedzę tak w domu i złość we mnie zbiera,
To w telewizji puszczają Leppera.
Więc nie przenoś mej duszy spłakanej,
Do żadnej ziemi korupcją zbrukanej.
Lecz do lumperii, żulów, biedaków,
Których traktujesz jako warchlaków.
Tam nawet wzrok twój dufny nie pada,
Wiem, bo sam sie pytałem sąsiada.
On i wieś cała też cię nie lubi,
I olewanie ich dziesiaj Cię zgubi.
Jako kobieta mi się objawiła,
Zabiłem, bo to zła kobieta była.


Agroturystyka wsiowa


Siedzę w mym domu, w mym domu w Rogolu,
Wtem usłyszałem krzyk jakiś na polu.
Wyjrzałem za okno tam Saddam darł ryj,
Bo George 2U Bush wpychał mu w zad kij.
Więc zbiegłem po schodach bo mnie gryzły mole,
Spojrzałem na pole, o ja cię pierdole.
Na lewo Irakijczycy walą konie,
Na prawo zamiast amerykańców, słonie.
Wydarłem ryj najgłośniej jak umiałem,
I wtedy właśnie życie se zjebałem.
Spłoszyłem tym piskiem ze 200 słoni,
Które teraz Irakijczyków goni.
Choć Saddam i Bush już w stanie agonii,
Stado słoni Iraq w polu wciąż goni.
I jeśli niedługo nie skończy się to,
To pola nie zoram, nie wzejdzie żyto.
Jak żyto nie wzejdzie nie będzie co jeść,
Żona przyjedzie, mnie jebnie i cześć.
Nie będę się musiał już męczyć z tą pizdą,
Więc biegaj Iraq'u, i słoniu, i glizdo.


Oda do ak-47


Strielają! Strielają! Ksycy jakiś Rusek,
Wtem z ak-47 dostał w bzusek.
Jus krew mu się usteckami wyciekuje,
Jus cłeka owego nic nie uratuje.
Tsy kule w bzuch zebrał zołniez od cego zbladł,
Ledwie wymówił słowo, skulił się i padł.
Ak-47 broń wyjątkowa,
Gdy taką oberwiesz śmierć jus jest gotowa



Powrót do mojego pięknego menu