Co powie Kamil?

    

 

Otacza nas bezmiar ludzkiej głupoty. Gdziekolwiek się nie obrócić, widać to jak na dłoni. Zaczynając od dziewczyn, zrywających ze swoimi chłopakami z powodu horoskopu, a kończąc na kupowaniu samolotów za grube miliardy w kraju w którym ludzie umierają jeszcze (czy też może: znowu) z głodu i wyziębienia. Ale może za dużo wymagam od świata, w którym za normalne, słuszne oraz godne pochwały i naśladowania uznaje się naukę przez 25 pierwszych lat życia, ślęczenie w biurze nad papierami przez kolejne 40 lat, a potem już tylko dom spokojnej starości, robienie pod siebie i śmierć w toalecie podczas opróżniania pęcherza – o ile w ogóle ma się jeszcze ten pęcherz i można dojść do toalety.

Jeżeli tak ma wyglądać droga ludzi tego świata – to ja dziękuję, wysiadam w pierwszym lepszym miejscu i może zaczekam na jakiś inny świat. O ile to w ogóle jest możliwe, a póki co nie ma żadnych przesłanek, że jest. Pozostało więc nam zostać w tym domu wariatów, w którym sami zamykamy się w pokojach bez klamek i z miękkimi ścianami  - bo tak podobno bezpieczniej i prościej. Zapomnieliśmy chyba tylko o tym, że wszelka bezpieczna droga jest drogą w dół, prowadzącą tylko do jednego celu – stagnacji. Wolimy więc pozostać w tym pozornie bezpiecznym bezruchu i stać się kolejnym trybikiem w machinie, który można bezproblemowo zastąpić. Wolimy skupić się przed tym, co mamy przed oczyma, zamiast myśleć w szerszej perspektywie – choćby to bolało, było trudne i bez odpowiedzi. Ale przecież „niech inni o tym myślą, co ja się będę przejmował takimi rzeczami”. Boimy się brać odpowiedzialności za własne czyny, co więcej – boimy się samych siebie i tworzymy jakieś miraże i ułudy odpowiedzialne za nasz los – jakichś Aniołów Stróżów, jakieś Matki Boskie Patronki i Opiekunki Świata. Tworzymy systemy religijne, które tylko nas zniewalają poprzez pojęcia „grzechu”, „odkupienia” i innych podobnych, które nie pozwalają poznać wielkości nas samych, a potem jeszcze płacimy za to zniewolenie i pozwalamy budować pomniki naszej własnej głupoty, zamiast te grube pieniądze przeznaczyć na przykład na dożywianie dzieci z biednych rodzin.

Podobno IQ (iloraz inteligencji) świata jest stały, a tylko liczba ludności wzrasta. Nie przekonuje mnie to. Jeżeli już, to są to raczej wartości odwrotnie proporcjonalnie i zmieniają się w tempie geometrycznym. Jesteśmy żałosni – wstając rano, jedząc śniadanie, idąc do szkoły lub pracy i wracając z niej. Popatrzcie na swój zwykły, szary dzień. Przecież dla ogromnej liczby ludności świata można ułożyć stały harmonogram dnia i wszędzie będzie on, z mniejszymi lub większymi różnicami, taki sam. Zadając sobie pytanie: „dokąd zmierzamy?”, można dojść do wniosku, że jesteśmy w wielkim błędnym kole, czy może ogromnym sześcianie złożonym z mniejszych, ciągle przemieszczających się w losowy sposób sześcianików, skąd nie ma wyjścia. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że jest to wina nas samych – i chyba tylko nienormalni to przeżyją i może kiedyś zrozumieją. Ale czyż szaleństwo nie jest jedyną racjonalną odpowiedzią na otaczający nas, zwariowany i do cna nienormalny świat??????

 

 

K. (CHUJU)

 

 

                                                 

                                                     strona gówna