Co powie Suchy?
Witam w kolejnym odcinku moich paralitycznych przemyśleń w których rozprawiam się z niesprawiedliwościami tego świata. Zaraz na wstępie chciałbym wyjaśnić pewną sprawę. Otóż mianowicie w świat poszła pogłoska jako bym trzymał martwego Osamę bin Ladena w mojej piwnicy. To wierutna bzdura! Osama żyje i ma się dobrze, i nie trzymam go w piwnicy tylko na strychu. Osama to naprawdę równy gość: razem gramy w karty, pijemy i konstruujemy bomby, od czasu do czasu nagrywając jaką kasetę na tle atrapy ze styropianu przedstawiającej góry. Ostatnio Osama znalazł sobie nowe hobby, a mianowicie strzelectwo sportowe. Dzięki najnowszej radzieckiej technologii wychodzi sobie na mój dach i strzela do ludzi w Waszyngtonie w celach czysto treningowych. Kurde jest w tym naprawdę dobry! Ale nie o tym miałem zamiar pisać. Moim tematem na dziś są wybory samorządowe.
Jak co cztery lata czeka nas ważna decyzja: komu załatwić najlepszą pracę w Polsce na całe 4 lata. Musimy wybrać ludzi, którzy naszym kosztem będą sobie nabijać kabzę, wozić się najlepszymi brykami i pić najlepszą wódkę. Za prawdę trudny to wybór! Dlatego postanowiłem prześledzić proces wyboru kandydata na przykładzie mojego kuzyna pana S., który startuje w wyborach z ramienia pewnej partii, której nazwy nie podam (pozdrawiam Andrzeja L).
Na początku przedstawię sylwetkę pana S. Otóż pan S. jest bezrobotny, bo jak sam mówi nie chce mu robić. Studiował chyba z 8 lat, a i tak nie skończył studiów. Jego droga do kandydowania była trochę przypadkowa, ale nie uprzedzajmy faktów. Otóż jego ojciec pan K. pracował na budowie u pewnej osoby nazwijmy ją Figlus. Pewnego dnia Figlus postanowił kandydować na osła... o sorry posła i był mu potrzebny, ktoś do wieszania plakatów i rozdawania ulotek. Tę zaszczytną funkcje powierzył panu K. który zgodził w zamian za obietnicę, że go także wkręci do interesu. Jakimś cudem, może przez działalność kosmitów czy MOSADU Figlusowi udało się dostać do Sejmu. Przyszedł więc czas spełnienie swoich obietnic. Niestety panu K. coś się odwidziało i postanowił, że nie będzie kandydował, może ze strachu, że nie będzie już mógł pić pod budką- tego nie wiem. I wtedy oczy całego narodu zwróciły się na pana S.
Tak oto pan S. został kandydatem na radnego. Szefostwo wymyśliło mu wspaniały program, pełny mądrych słów, których on sam nie rozumie. Jak cała sprawa się zakończy tego nie wiedzą nawet najstarsi górale. Mam nadzieję, że wejdzie bo zawsze to milej jak ktoś z rodziny nabija sobie kabzę, niż ktoś obcy.
Jeśli chodzi zaś o same programy kandydatów to można odnieść wrażenie, że kto nie wygra to z dnia na dzień w kraju będzie jak w raju: 0 bezrobocia, wzrost gospodarczy tak ze 300%- normalnie druga Japonia. Brakuje tylko bomby atomowej, ale i to da się załatwić. Mimo to namawiam do głosowania z dwóch powodów: po pierwsze jak nie zagłosujecie to będziecie wkurwieni, że nie głosowaliście na innego niż ten który wygrał. No bo może byłby lepszy. Nie łudźcie się- nie byłby. Po drugie głosujecie na osobę, która nie ma szans na zwycięstwo- dzięki temu będziecie sobie mogli powiedzieć, że staraliście się żeby było lepiej, ale większość społeczeństwa lokalnego zadecydowała inaczej. W ten sposób będziecie mieli powód, by wyzywać ich od debili i idiotów, tym samym podnosząc własną samoocenę.
Kończę powoli ten nudny jak rzygi knura temat i wracam do swoich normalnych zajęć. Dziś jeszcze muszę nakręcić z Osamę jedną kasetę i wysadzić kilka tankowców. A tak przy okazji nie ma ktoś może popiersia Lenina do sprzedania???
SUCHY