Przypowieść Wigilijna

Obrazek tytułowy
Był to zimny, zimowy, ziemny poranek, kiedy idąc przez pole młodociany przestępca alkoholik spostrzegł się że zgubił łup, oraz że dziś wigilia. Gdy tak sobie dalej piździło i piździło młodociany przestępca alkocholik (mpa)Począł rozmyślać nad tym jak by tu ludziom z miasteczka Wiocha zrobić przyjemność. Co do kobiet mpa'k nie miał wątpliwości, ale brakowało mu trochę prezerwatyw i kostiumu Świętego Mikołaja. Zaczął więc bardzo pilnie rozmyślać nad sensem bycia i nad tym skąd skombinować kondomy za 0,10zł. Na początku z jego czachy wyleciało sporo kurzu, potem coś stuknęło i wreszcie zaczęło skrzypieć i terkotać (zupełnie jak Biały na Polskim). -No i se tak kurwa rozmyślam i rozmyślam, a tu gówno i nic! Pusto!!!- Stwierdził energicznie potrząsając łepetyną. - Ooo! Karteczka z podpowiedzią! - Niestety to była tylko lista zakupów świątecznych sprzed pięciu lat. Mpa'k stwierdził błyskotliwie że jak porzuca jeszcze głową to coś z niej wypadnie. W zamian jebnął się grzywką o kant betonowego płotu i przyśnił mu się pomysł.

Morał ze wstępu:
"Jak się nieraz człowiekowi co przyśni, to potem i Salomon będzie musiał nauczyć się lać z pustego"


Dwie godziny później siedział już w swoim skorodowanym (zardzewiałym) maczanie zaprzęgniętym w trójrogiego jelenia i pięcionogiego psa z 300 watową czerwoną żarówką w dupie. W dupie bo pies tak miał poprzestawiane nogi że biegał tylko tyłem a przodem latał … po piwo. Sam mpa'k odziany w brodę z kota babci, szlafmycę babci, futro z norek (ociekające jeszcze czerwoną farbą- babci) babci, spodnie z rajstop babci i kalosze dziadka (babcia chodzi na bosaka i od trzech miesięcy nóg nie myje żeby była świąteczna atmosfera tańsza niż 40zł za 10g.) próbował uruchomić psa. Gdy mu to się udało, tzn. nie do końca bo pies chodził teraz jak waran (nogi miał rozjebane na wszystkie strony świata) dzięki czemu lepiej trzymał się nawierzchni chmur. - Łohoho zjebane ryje!!- Krzyczał Mpa'k już przy wjeździe do miasta. - Mam dla was prezenty! - poczym sięgnął do worka i wykrzyknął. - Wiecie co dzieci? Chyba kurwa prezentów zapomniałem!!! - chwila na poprawienie pały i kontynuacja - Ala jak chwilkę poczekacie to ja się kopnę do Elfa i coś wybiorę!!! Taak! Elf Szlagbaum był żydem i posiadał najgorszy i najdroższy, ale jedyny w promieniu 200km sklep z perwersyjnymi zabawkami. Ludzie z Wiochy odżywiali się tu jadalną bielizną i popijali wazeliną. Aż nie powstała żabka, ale to dopiero za 50lat. W sklepie zawiązał się następujący dialog:
- Hohoł!
-Szam kużwa jeszteż Chochoł!!!
-Ekhm. Sorry, jeszcze raz! Hołhołhoł!!!
-No, szego ty chszeż?
-Daj tego i tego, a może jeszcze trochę tamtego. A to po ile??
-Dajeż piataszka i jeszt twoje.
-Dwa pięćdziesiąt.
-Dwa
-Trzy złote.
-Żłoty piądka.
-Nie, powiedziałeś piątaka.
-Ja?? Jesztem pewien że powiedżałem żłoczisza!
-Nie! Mówiłeś sześć dych!!! I tyle chce dać, bo inaczej wyjdę!
-Czo! Beż żakupów nie wyjdżesz!! Bierzesz ża darmo, dożuszam jeżcze moje auto i dwa renifery, albo odszczelę Ci główkę!!!
-Dobra, doba nie tak hard.

Morał Żydowski:
"Żyda w święta ni łoszkubiesz, zrobi to sam!!!, a na chodniku jest ślisko".

Po udanych zakupach w pasaży handlowym "Elf", mpa'k postanowił przelecieć się saniami jeszcze jeden raz nad staw i zapić smutki zanim wróci do ciężkiej pracy. Nad stawem spotkał Kamila grzebiącego w wodorostach wodorostach rozpoznał w nim Kamila grzebiącego w wodorostach. Postanowił olać starego przyjaciela i zasiadł nieopodal dupskiem do niego. Po kilku sekundach, które dziwo nie zdawały się wiecznością (tylko krótkim pierdnięciem w dziejach epoki minionego stulecia) mpa'k wyją fajkę z kieszeni - Kurdę skąd to się wzięło?!?- spytał ciut za głośno i zjebał sprawę bo zdradził się tym przed, a raczej za Kamilem grzebiącym w wodorostach. Ten podbiegł do niego i pozorując upadek (wiem że upozorował upadek bo jestem narratorem trzecioosobowym, wszechwiedzącym) wylądował tuż koło gołej, srającej właśnie i od trzech lub więcej dni nie mytej dupy mpa'ka. Wystawił język i … (pominąłem ze względu na mój słaby żołądek). Po … Kamil stał się murzynem, a mpa'k miał dziwnie uśmiechniętą twarz. Po przejściu euforii mpa'k dał Kamilowi prezent i złożył mu życzenia. Gdy się odwrócił spostrzegł że Kamil grzebie mu w worze (z prezentemi oczywiście), postanowił wypłacić mu więc kilka (milionów) ciosów rózgą w odsłonięty zad. Jednak doszło do tragedii, Kamil wyciągnął dwa najniebezpieczniejsze przedmioty: Mydło i Jemiołę. Chwycił mpa'ka w żelazny uchwyt, podniósł jemiołę i począł biedaka całować (boże, przecież to nieludzkie zwierzę, jak tak można), ale najgorsze jeszcze przed nim, bo Kamil nie użył jeszcze mydła. Wiem co wam chodzi po głowie "scena w więziennej łaźni", ale to jest gorsze to mydło nie jest w rękach jakiegoś tam więźnia, tylko Kamila. Otóż ów Kamil zdjął spodnie i zaczął myć se dupę! Od zawietrznej!! Dwa metry od mpa'ka!!! Tego nie można było już znieść. Mpa'k zabrał Kamila nad przepaść i związał mu oczy. Ponieważ Kamil miał słabą koncentrację już zapomniał gdzie jest. Nad samą przepaścią mpa'k przemówił władczym tonem:
-He, Co to ja miałem? Aha! Ruszaj!!
-Nie mam kogo!
-Przed siebię!!
-?!? ' ?!?
-No qrwa, zrób ten yebany krok wprzód!!
-A co tam jest?
-Piękny nowy, gładki, rózowy kaloryfer.
-Nie chcę gładkiego, za mało drapie mnie po chuju, od lakieru mam wysypkę, a koloru i tak nie widzę- tych argumentów mpa'k nie mógł odrzucić, ale nie na darmo został tegorocznym Świętym Mlekołakiem. Po godzinie zaczął:
-Jest też tam zwykły, stary, powykrzywiany, zardzewiały, czarny kaloryfer z wąskimi jak włos szparkami. - Kamil nie mógł dłużej ustać w miejscu przy takiej zachęcie. Jakbyś tam był i miał mikroskop może zuwazyłbyś że Kamilowi stanął, poczym on sam zrobił krok i w przepaści powstał krater o średnicy długości Krynicy.

Morał wg. Armstronga (First man on the moon):
"Jeden mały krok dla człowieka, jeden wielki krok dla ludzkości. Niech chociaż w święta oddycha swobodnie".


Po tym epizodzie mpa'k musiał odreagować dokarmiając gołąbki w parku, którego niestety w pobliżu nie było, bo był daleko a szkoda. Mpa'k postanowił się tym nie przejmować i wsiadł w swoje TURBO-sanie Turbowanie napędęm na trzy nogi jelenia i pięc od psa. Po długiej podróży mpa'k zauważył że popierdalają w zupełnie złym i na dodatek nieprawidłowym kierunku, nie zawrócił jednak stwierdzając że skoro ziemia jest płaska to jak doleci do końc to się odbije i poleci na luzie oszczędzając benzynę. Po drodze wpadł jednak na konkurs Miss Kochanek Świętych Mikołajów o Których Nie Dowiedzały Się Ich Żony (jakby się dowiedziały to dyskwalifikowałoby je pod względem urody). Po chwili już opuszczał salę z kochanką pod pachą, wśród wiwatujących tłumów, wołających ze łzami szczęścia w oczach: "Skurwysynu, oddaj nam miss", oraz "Ty leśny udupie, jak powiemy o tym elfom to Ci zrobią z dupy przedwiośnie ery lodowcowej". Mikołaj w osobie mpa'ka, odwrócił się aby podziękować, ale że dostał kwasem siarkowym w ryja, nie mógł tego uczynić tylko pomachał szczęśliwy że go nie wykastrowali i oddreptał z saniach w stronę koła nadbiegunkowego. Pędząc z prędkością kłaka (najszybsza prędkość- istnieje tylko jeden kłak, a wszędzie gdzie się ruszysz to znajdziesz tego kłaka- jest tak szybki), mpa'kowi urwało jądra a miss rozebrało i odchudziło. Mpa'k widząc nagie piersi miss, począł je namiętnie lizać swoim zbrodawkowaciałym jęzorem i przymarzł. Gdy chciał się oderwać od miss zerwał jej skórę i uszło z niej powietrze. Po zapakowaniu miss do pudełka, stwierdził z niemałym przerażeniem: -Skąd ja wezmę pompkę do takiego rozruchanego wentyla. Miałem jednak kupić tą marki "wibrator", byłaby idealna. No cóż będę pompował ustami, jak mi odmarzną. Opieprzając swoimi TURBO- saniami, zahaczył jeszcze o burdel ale tam też mieli za małe pompki, Ci z NASA zajmują cię teraz produkcją super elastycznej galarety do nacierania miejsc małych.
-A czy to wcieranie coś da?
-O tak dużo.
-A jak dużo?
-Dużo.
-A konkretnie?
-Bardzo dużo.
-A czy jak wetre to koledze w małego penisa to mu od tego urośnie?
-Nie, ale dużo.
-Nie kapuję cię faciu gadasz jak zwieraczoterapii.
-Dużo wysypki na penisie mieć będzie kolega.
-Czyli optycznie się powiększy?
-Taak!
-To 200 kilo na adres 00-000Laponiia, koło takiej starej stodoły. Dajcie to masturbującemu się tam kabatowi.
-Dobrze, ty być dobry ty nie bić Pow-Chi' ego z Chin po jaja.
-A czy to zwyczaj.
-Nie rozumieć!
I chiniol zebrał w opuchnięte już koogle (czyt. jaja). Po dotarciu do granicy Laponii mpa'k popierdolił dalej w siną dal, a że ziemia okazała się być kwadratowa to pierdolnął się w czoło, zgubił miss'kę miskę i musiał wzywać lawetę bo zayebał babci w płot.

Morał z wyprawy:
"Kto drogi skraca, do domu zazwyczaj wraca … ale później. I bogatszy o kilka doświadczeń życiowych, nową laskę (która może się zgubić), chińskiego kolegę i Cię na dodatek odholują na koszt ubezpieczyciela."


Po przyjeździe lawety wysłanej ze zgrupowania laweciaży i producentów tekstyliów "LATEKS" sp.z.b.o.o. mpa'k nasz Mikołaj wersja 2002 stwierdził że to tylko śróbka się poluźniła i powziął decyzję o zaproszeniu laweciaży na kieliszek metanolu. Po udanej libacyjce wszyscy zgodnie stwierdzili że ta historia nie ma sensu i pomyśleli bardzo poważnie o rozstaniu i rozstali się. Z tym że wszyscy poszli w tę samą stronę i się w końcu nie rozstali. Później w wyniku ataku nieletnich starszych pań na perfumerię na rogu postanowili się rozstać. Jednak mpa'k i jeden laweciaż poszli znów w tym samym innym kierunku o tym samym kierunku, punkcie przyłożenia i długości, ale przeciwnym zwrocie co zeszłoroczna trasa pielgrzymki Saddama Husajnowicza na ciemną górę. Między podróżnikami nawiązał się dialog o podtekście satanistycznym:
-Te.- odezwał się pierwszy przypadkowy przechodzień - Mówcie co. - stwierdził błyskotliwie i zniknął w pokrzywach, z których niemal natychmiastowo wydostał się dźwięk podobny do IX symfonii Beethovena w damskiej ubikacji (po prostu zesrał się z bulu po nogach). Więc zaczął laweciaż:
-Składałeś kiedyś żywe ofiary?
-Składałem kiedyś spodnie przed włożeniem do szafy, jeśli o to ci chodzi.
-Nie.
-To żuć się w gówno.
-Sam żuć się w gówno.
-Ty się żuć w gówno!
-Ty się żuć w gówno!
-Ty się żuć w gówno!!
-Ty się żuć w gówno!!
-Ty się żuć w gówno!!!
-Ty się żuć w gówno!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!!!
-Ty się żuć w gówno!!!!!!!!!!!!!!!
-Ale tu nie ma gówna, a mnie się niechce.
-Mnie też nie, chodź walniemy se kileona.
-Ale mnie się nie chce.
-Mnie też nie, chodź popływamy.
-Mam brudne uszy.
-To nara.
-Cześć.
Po wreszcie udanym rozstaniu się mpa'kowi zrobiło się bardzo smutno więc postanowił jednak zawrócić do Wiochy, czyli podążyć w kierunku punktu na 95 stopniu szerokości S i 62'32 stopniu długości geograficznej N. Kiedy tak sobie rozmyślając nad bezsensem bytu ludzkiego na tej czy innej planecie wpadł na genialny pomysł, przyszło mu do głowy że wykorzystując metafizyczne zdolności, których niestety nie posiada zrealizuje go i już. Tak więc pomysłem tym była wycieczka swoimi śnieżnymi TURBO-saniami na biegun południowy w celu exploracji tamtejszych włości. Jednakże włości owe aktualnie w posiadaniu rąk prywatnych bałwanka Buli'ego były, a on słynąc w całej już okolicy władczym i bezwzględnym mianował się per ego. Nie zważając na napis głoszący wszem i wobec że: "Wchodząc na teren owy i strasząc śnieżne me krowy, na lat dwadzieścia wolności pozbawion będziesz i kule śnieżne tocząc po lodzie żywot tu będziesz wiódł niekolorowy.", mpa'k przeprawił go na prostszy w zrozumieniu: "Wleziesz to w łeb!!!" i podpis składając właśnie na swym nowym dziele, w łeb dostał szpadlem, zbudził się w kościele. A cuda tam były wręcz niebywałe, kapłan ze śniegu klął się na chwałę, bałwanek Buli siedział na ławce i grzejąc sake gładził po pałce. Wtem niczym piorun z głosem jak burza wykrzyknął mpa'k głosikiem tchórza:
-Ave Satan!
-E diablo cerusa!- dodał młot co dopiero teraz wyszedł zza radiostacji stojącej w jednym z konfesjonałów. Młot ów miał na klacie wypisane dużym drukiem "RADIO", a pod spodem mniejszymi "chcesz wiedzieć co dalej to odwróć mnie.". Mpa'k nie myśląc- jak to za zwyczaj- dużo chwycił młota za głowę i okręcił nim jak chciał, aż jego przepitym oczom ukazał się napis na plecach "MA RYJA".
-To ty masz radio które ma ryja?
-Owszem ty niewdzięczny katolicki psie, zwą mnie ks. Ryzyk. "Ks" to skrót od pasiasty, bo mam szmalu jak lodu i lodu mam dużo bo mnie na niego stać. HA! HA! HA!-Zaśmiał się władczo poczym opowiedział mpa'kowi- naszemu "Mikołajowi 2002", swoją "Historię wyzyskiwacza."

Morał z powyższego:
"Nie rozumiejąc tekstu głupiego wychodzisz na mądrego, nie czytając żadnej książki a mając biblioteczkę (choćby z samymi okładkami), wychodzisz na jeszcze mądrzejszego."

Przestroga dla porywczych:
Jeśli chcesz przeczytać "Historię wyzyskiwacza", ks(kasiastego). Ryzyka, musisz posiąść tajemną wiedzę na temat szybkiego wychodzenia z opowiadania.


Ks. Rydzyk
"Moja autobiografia, w jak najbardziej to możliwe ulepszonym świetle"

Kiedy byłem dzieckiem mama bardzo często lubiła bić mnie po jajkach. Co prawda nic jeszcze wtedy nie kapowałem, ale tata w późniejszym okresie uwielbiał się z tego nabijać. Lubił to do tego stopnia że gdzy szedłem do szkoły powiedział o tym wszystkim moim przyszłym wrogom. Babcia nie była lepsza. Dopóki byłem mały jeszcze jakoś szło, mogła mnie wtedy jeszcze chwycić w ręce i umyć mną sobie dupę. Potem nauczyłem się już spierdalać i to dość szybko. Od dziadka dostawałem chyba największe baty, ale miło go wspominam bo zapisał mi w spadku stare radio, które przerobiłem na radiostację i nadaje teraz z niej moje radio.
Potem było już lepiej. Spotkałem kiedyś waląc se w lesie pewną młodą dziewicę, która chciała złożyć w ofierze moje ciało. Przebłagałem ją jednak aby zamiast mnie wzięłą całą moją rodzinę (oprócz kota) i pół wsi. Zgodziła się i na dodatek nauczyła robić z igły widły, oraz podstaw satanizmu. Najpierw zaczęło się od co wieczorowego, grupowego oglądania Hi-man'a. Na wyższym stadium wtajemniczenia gwałciliśmy dziewice, paliliśmy ich dzieci, chodziliśmy na spacery i składaliśmy krwawe ofiary z psów i kotów. Ale mnie wciąż było mało. W końcu dostałem się na najwyższy poziom wtajemniczenia i zaczęło się. Nasze spędzanie wolnego czasu uległo dramatycznej zmanie. Stało się teraz monotonne, ale jednocześnie fest ciekawe. Teraz całymi dniami słuchaliśmy Metalu i graliśmy w "Dungeons & Dragons", to był szczyt marzeń. Trwało to dłuższy czas, lecz wnet…
Przemówił do mnie sam szatan:
-Stwórz mi radio, którym rządził będę.
Ponieważ nikt na świecie nie odezwał się nigdy do szatana ani nie śmiał kwestionować jego rozkazów, bo bał się diabelskiej złości (A ja też zawsze byłem tchórzem i dalej jestem.), ja stwierdziłem że co mi tam i krzyknąłem.
-Te! A co ja z tego będę miał?
-Pieniądze, dużo pieniędzy.
-Tak! I wszystko pójdzie na podatki! Co?
-Ty nie będziesz musiał płacić podatków, albowiem jesteś sługą szatana.
-Zwalaj! Sam zrobię se radio, będę miał wszystkich w dupie i będę se gadał co będę chciał.
-A co z podatkami, niewdzięczniku!?!
-Coś wymyślę. Wiem! Zrobię radio pod przykrywką kościoła i będę rżnął go od tylca (To metafora- rżnął, czyli okradał).
Po tym dialogu rzuciłem grę Dungeaons & Dragons, w której byłem znany jako złodziej "Rydza Pyta" i zacząłem kombinować nad radiostacją. Kiedy wszystko było już gotowe zabrałem się do okr…, znaczy głoszenia słowa Bożego narodowi polskiemu. Polskiemu bo każdy porządny Polak zaleje pałę i nie będzie mnie słuchał, a tylko jakieś Cuda-ki będą mi płacić i słuchać tych bzdur. Rozwiesiłem kilka plakatów przy kościołach, kapliczkach, supermarketach supermarketach na ulicach, a kasa leciała. Teraz mam wszystko a wy nie macie nic. I gówno możecie mi zrobić bo Papieża, przekupiłem. Poparł mnie za dożywotnią dostawę kremówek i nowego Papamobilla.

Kurde ale ze mnie cwaniak:
ks. Ryzyk

Morał z Historii:
"Dać kościołowi palec, to weźmie całą rękę i jeszcze Ci w twarz napluję tłumacząc że Bog tak chce bo to do zbawienia potrzebne."

Tymczasem mpa'k nabił 666 punktów w wężyka na swojej Santa-Nokii i okradł zakrystię. Gdy Rydza Pyta skończył pierniczyć zrobił mu świąteczną koparę z bombką w majtach i świeczką na penie. Buliego roztopił atomowy pierdem, kapłana przybił do płozy swoich TURBO-sań (dla lepszego poślizgu) i ruszył do dom z prędkością wody spływającej w muszli w kabinie nr.3, koło dworca na Marszałkowskiej w Hebzie-Zdroju. W rezultacie wszystko sprowadziło się do 9,66zł za Chappi dla psa i czerwoną żarówkę do nosa. Na jelenia nie starczyło kasy więc mpa'k pogłaskał go po błyszczących jajach i uniknął spustu na twarz. Znów dało się poczyć atmosferę świąt w które dzieci czekały na Mikołaja już trzecią dobę i aż im filutki do kolan poprzymarzały. Więc trza było zbierać dupsko i zawieść perwersyjne prezenty od żyda Elfa Szlagbauma. Jak pomyślał tak zrobił i popierdolił do Wiochy nie myląc kierunków (na razie). Lecąc tak i lecąc nagle ujrzał blask na podłożu pod nim czyli jakieś 2000 m w dół na ziemi. Momentalnie wylądował robiąc rozpiździel na pół hektara przed i za nim w polach uprawnych chmielu. I wysiadając nadepnął na wielką gołą dupę.
-Hmm - stwierdził - Was is das?!? - chwilę się zastanowił poczym odpowiedział sobie - Ich was'n't know. I zszedł z wielkiej dupy w skutek czego dupa podniosła się pierdła robiąc z pola pustynię, szczególnie że byli na Antarktydzie. Mpa'k zaczął zastanawiać się nad sensem istnienia takiej śmierdzącej, gołej dupy w święta, w szczerym polu. Niestety nic sensownego nie mógł wymyśleć, bo nie miał mózgu i dupa też nie, więc mu nie pomogła. Wtem zjawił się jej właściciel. -Ooo! Jesteś!! - stwierdził spazmatycznie na widok swojej dupy. Mpa' k nie wiedząc o co biega spytał zasapany, bo przecież cały czas siedział.
-Ja?!?
-Nie, dupa.
-Nie traktuj mnie obelżywie, bo się rozpłaczę.
-Nie, ja nie do ciebie.
-To do kogo!
-Do dupy, bo ją zostawiłem żeby się wysrała sama bo jak sra to na wszystkie strony. I teraz właśnie się jej zachciało i mnie obesrała, więc wołałem: Nie! Dupa!
-Aha, fajnie masz chore jazdy. I znów będzie na nas.
-Nie, na dupę.
-Nie tam skąd pochodzę.
-A skąd pochodzisz??
-Z Wiochy.
-To zaraz obok.
-?!?!?!?!? - przecież popierdalał to przez cały świąteczny odcinek.
-No, tylko musisz iść przez grotę Dziadka Mroza. To zażyły twój konkurent. Ja Cię doprowadzę do granicy granicy CCCP
-?!?!!?!?!?!?!?!
-Ciepluchowego Cuchnącego Cesarskiego Pałacu! Tam jest Wielki Mistrz Sztuk Walki Santa Cloths. Walka bez walki, ale z użyciem ubrań. Zwągo Majtoda, on ma wielką Garderobę. Chodź.
Po krótkiej nie wyczerpującej wędrówce trwającej kilka godzin pod górę w tempie spłoszonej gazeli, dotarli do granicy CCCP i tu się rozstali. Na szczęście zaraz mpa'k spotkał zaraz Majtodę, który uczył go przez pięć minut zgłębiać tajemnicę Garderoby.
-Ty dobrze zawsze wiedzieć musisz, ciuch który zdjąć pierw. Tu czynności wykres wszystkich mieć i zgubić go kurde spróbuj a Ci urwać zdołam jaja i nad powiesić kominek se dam. Bywaj ty, i niech Garderoba będzie z tobą.
-No nara.
I Majtoda wyjebał go na zbity pysk przed jaskinię dziadka Mroza, który przeszedł na ciemną stronę Garderoby żeby ubrać czarne stringi. Pseudonim operacyjny "Jan spod płota". Mpa'k zapakował swój lateksowy tyłek w jaskinię i od wejścia napotkał się z silnym oporem w postaci wiadra, w które wpadł lewą nogą i nie mógł wyleźć. Gdy udało mu się to wreszcie zauważył że jest już w głębi jaskini i stoi przed samym Dziadkiem Mrozem. Walka wisiała w powietrzu zanieczyszczając górne partie gór, na których których tak nic nie było. -Więc dlaczego to robicie? - spytał nagle człeczek którego nie było tam wcześniej. Mpa'k rozoznał w nim nieznajomego, którego nigdy wcześniej nie widział.
-Dlaczego?
-No nie wiemy, bo takie jest prawo dżungli, która nigdy tu nie wyrośnie bo jest za zimno.
-Więc dlaczego.
Lecz w tej chwili dziadek Mróz zrobił mu K.O. zciągając stanik, zebrał za to osiągnięcie 20000 exp. Przez co przeszedł na wyższy poziom i urosło mu dupsko. Teraz do rozmiarów jubileuszowych. Mpa'k rozpoznał w ściągnięciu stanika przez Mroza technikę nieczystych majtek, czyli przeciwieństwo jego techniki znanej jako technika podpasek ze skrzydełkami. Po wymianie spojrzeń kamera ustawiła się bokiem do zawodników przez co ich nie widziano. Na szczęście to jest opowiadanie więc ustawienie kamery nie ma tu najmniejszego znaczenia. Mpa'k chciał się zamienić w latekso sajana 5 poziomu, ale że nie był sajanem ani nawet na pół poziomu więc tylko posrał się w gacie przez co bez exp'a mógł powiększyć rozmiar dupska także do jubileuszowego. Prawdziwa walka rozpoczęła się od zdjęcia czapek. Tę rundę wygrał Mróz, bo mpa'k miał łysą kapucę (pamiątka z więzienia). Mpa'k od razu przeszedł do kontry. Zdjął, a raczej odkleił przyschniętą skarpetę od stopy i rzucił ją sobie na brzuch, po czym przytulił się do Mroza wypalając mu krzyże na ryju i sutkach. Mróz niezrażony zniewagą ściągnął bluzkę powymachiwał nią chwilę i założył mpa'kowi nelsona z niemytej od tygodnia pachy. Następnie zdjął spodnie i pokazał się mpa'kowi w samych stringach na nieuczesanej dupie. To wywołało u Mikołaja 2002 porażenie mózgowe oraz zapalenie opon w trabancie. Po krótkiej kuracji między nogami młodej góralki wszystko wróciło do normy. Teraz była jego kolej, tak myślał aż nie przystąpił do działania. Bo wtedy już tak nie myślał wtedy już wiedział że to jego kolej i wykorzystując pochylenie ciała dziada …

Funkcja retardacyjna (nieobowiązkowa, spowalniająca akcję i dająca autorowi czas do namysłu): Jaskinia w której toczyła się walka, otoczona była przez niską roślinność tundry. Kraina owa posiadała bowiem swoiste warunki pogodowe polegające na jej zmianie. Góra w której leżała niniejsza grota należała wówczas do łańcucha gór północnej Antarktydy. Sama jaskinia posiadała piękny układ stalagmitów, -tytów oraz -gnatów. Jej niepowtarzalny mikroklimat powodował powstawanie w miejscach nie dostępnych dla strusiów (czyt. wszędzie) powstawanie unoszącej się tuż nad podłożem mroźnej pary. Para ta przypominała trochę naszą Polską mgłę, ale posiadała inne właściwości chemiczne. Otóż kto się pochylił nad nią "odlatywał". Koniec.

… wziął rozbieg i przywalił głową prosto w odbyt swego celu. Siła ataku była tak potężna że mpa'k wpadł w dpusko Mroza o 5 razy mniejsze od jego głowy. To jednak było częścią jego planu. Gdy już był w środku postanowił po omacku nakarmić Mroza pieprzem. Gdy pieprz został przez niego przetrawiony i znalazł się w odbytnicy, mpa'k zaciągnął się kichnął i rozsadził Mrozowi dupę i głowę. To był koniec, więc mpa'k odleciał swoimi TURBO-saniami. Potem przez długi czas nic się nie działo.

Morał z tego co napisałem pod wpływem mojej straconej komórki:
"Jak cię widzą tak cię piszą, a na smród spod pachy są lepsze środki niż Fawkulce".

Następnie już tuż przed Wiochą Mikołaj 2002 spotkał krzyczącego krzyczącego bólu (tak myślał) chłopca-mężczyznę. Okazało się że był to D.j. Wstręciuch. Mama tak na niego mówiła, ponieważ skrót D.j. to tak naprawdę Drze japę. A więc gdy tylko nadarzała się okazja nie bezpodstawna oczywiście, mama mówiła do chłopca-mężczyzny "znowu drze japę wstręciuch". Mpa'k postanowił nie zracać uwagi na gnojka, bo był już spóźniony jakieś kilka dni i cholernie mu się spieszyło. Jednak kiedy d.j. Wstręciuch rozdarł się "na cały regulator" mpa'kowi spadła czapka zasłaniając mu oczy i zayebał w drzewo, które nagle wyrosło tam gdzie nie powinno się go sadzić. -Jak wejdziemy do unii to może coś z tym zrobią - stwierdził nie myląc się w pisowni mpa'k. Gdy odnalazł po krótkich poszukiwaniach tego gno …, wstręciucha spytał się go.
-Dlaczego kurwa płaczesz?
-Bo nie dostałem prezentu.
-Nikt nie dostał bo dopiero wróciłem, miałem lekkie spóźnienie (dwa tygodnie(z hakiem)).
-To gdzieś ty kurwa był?
-Po prezenty. O! Proszę, ten jest dla ciebie.
Mikołaj 2002 wyjął z wora czerwoną prezerwatywę i naciągnął młodemu na głowę. Odśpiewał jeszcze z zadowoleniem "Wśród nocnej ciszy", kopnął chłopca-mężczyznę w nerkę na pożegnanie i popierdolił na piesz do Wiochy.

Morał:
"Nie drzyj ryja w święta!!!".

Gdy rozdał już dzieciom prezenty, ochom i achom nie było końca. Każde dziecko, nawet najmniejsze, bez wyjątku dostało prezerwatywę i lateksowe majty. Dziewczynki dostały bicze i stringi. Hulanki, swawole trwały do rana, kiedy to wstali starzy i wpierdolili dzieciom za to że nie poszły spać, tylko się szwędały po nocach. Jedyną osobą która nie miała widocznych obrażeń był niejaki Tomasz Filosek. Od razu podbiegł do niego znany nam dobrze reporter, którego nikt nie zna.
-Dlaczego pan nie dostał wpierdolu.
-To ja jestem Przypulg i lubię święta jako Bóg.
-?!?!?!?!?!?!?!?!!?!?!!!?!?!?!?!!?!?!!!?!!!?!!!!?!????!?!?!?!??!?!???!?!?!!!?!!?!?!?!!?!!???!?!!??

Morał:
"Głupi ma zawsze szczęście, ale na nieszczęście jest głupi".

Z całej tej historii Mpa'k nie rozumiał jednego. A mianowicie dlaczego się kurwa do niego przyczepili, skoro on chciał się tylko napić piwa. Zajebali go tuż przed sklepem na polu i tyle z tego wyszło że spóź nił się na randkę. Ale dziewczyna zawsze chciała być dziewczyną Mikołaja 200x, więc tego skoro już znała to go pokochała i mu się oddała (żeby to raz).

Morał z całego opowiadania:
"Morał z historii jest niebanalny,
Chcesz wyrwać pannę nie bądź nachalny."

Morał morałów:
"Kruk krukowi ucha nie wyrucha, chowaj dupę w piasek gdy jest zawierucha."
Mimo że ten "morał morałów" brzmi najgłupiej ze wszystkiego, to jeśli jesteś inteligentny to po dokładnym przemyśleniu zauważysz że jest to sposób na łatwe życie i najmądrzejsza rzecz z tego opowiadania

Konkluzja:
"Jeśliś mądry chłop i cwany,
Wiesz już MKL to pany"



Wystąpili:

Mpa'k - Mikołaj 2002

Kamil grzebiący w krzakach - Kamil Łukasik

Ks. Rydzyk - Ks. Rydzyk

Miss Miklajów - Claudia Schiffer

Pow-Chi - Sebek

Dziadek Mróz - Dziadek Mróz

Majtoda - Joda (drugie podejście)

Dupsko z pola - Dupsko z pola

Właściciel dupska z pola - Brat dupska z pola

D.j. Wstręciuch - Krzysztof Kulaj

Tomek - Filosek

Żyd ze sklepu - Elf Szlagbaum

Reszta - Przygłupia żaluzja

Narrator trzecioosobowy wszechwiedzący - Moher Guano (po grypie)

DZIECI Z EPILEPSJĄ, GRUŹLICY, ZAWAŁOWCY, WETERANI WOJENNI, NAUCZYCIELE L.O. W WOJKOWICACH ORAZ WSZYSCY O SŁABYCH NERWACH - TO NIE TEKST DLA WAS (I NAJPIERW CZYTA SIĘ DÓŁ A PÓŹNIEJ GÓRĘ)

 

                                                                                  strona gówna