„Fuck
to the future i ciebie”
Był wczesny poranek ok. 12-stej. Dopiero zaświtało coś Tomowi w mózgu , że o 8-smej miał być w szkole. Ocknął się z letargu i spojrzał na zegarek , który wskazywał godzinę 19-stą. Był specjalnie przestawiony o 7 godzin do przodu , gdyż górna jego część rozwalona była żelazkiem i było widać tylko dolną część. Nie zmieniało to jednak faktu , że i tak był zepsuty i nie chodził. Był za to wspaniałym urozmajceniem terenu i świetnie spisywał się jako packa na komary. Tomi ledwo otworzył jadno oko i pogrzebał w nosie gdy usłyszał :
-Wstawaj.
Wiesz , która godzina ?
-Yyyyy
? – zapytał z zaciekawieniem
-Po
12-stej.
Czy
to możliwe , że już tak póżno – pomyślał Tomi. Przecież położył się
dość wcześnie spać o 4 rano.
Wylizał
do końca swoje ucho i usłyszał szczatki zdań :
-Idż
do szkoły .....musisz.......wyższe wykształcenie...........
ludzie.........poważać.......na pierwszym miejscu.....
Te
bełkoty nie docierały do Toma , gdyż znał je już na pamięć słysząc je
codziennie.
-Yyyyyy
dobrze – odpowiedział
Wstał
z łóżka , ubrał się i wykonał niezbędne czynności np. zaorał pole. Z
nieodpartą chęcią pójścia do szkoły udał się na przystanek. Czuł , że
czegoś zapomniał , ale teraz miał ważniejsze problemy na głowie , gdyż
przejeżdżający obok tir wjechał przypadkowo w grupkę ludzi stojących na
przystanku , przez co Tomi miał zachlapane krwią buty. Wytarł je o świeżo
spadły śnieg i postanowił iść na nogach , które jako jedyny w tym gronie
posiadał. Przechodząc obok kościoła zaszczycił
go swoim spojrzeniem i zobaczył jakiegoś półtrzeżwego pijaka. Zatrzymał się
i podszedł bliżej i rozpoznał kościelnego. Jednak to nie kościelny zwrócił
na niego uwagę ,
lecz
sam kościół. Miał dziwną chęć wejścia do niego co było bardzo dziwne.
Ostatni raz był w kościele podczas podprowadzania wina mszalnego. Zabolała go
głowa i przestał grzebać w nosie. Szybko się jednak opamiętał i aby ocucić
kościelnego kopnął go w ryj na dowidzenia. Pobiegł do blisko znajdującej się
szkoły.
-Łeeeeeeleee
– krzyknął Grzesiek zobaczywszy Toma. Tomi odpowiedział mu wyciągnięciem
palca i zepchnięciem go ze schodów. Po przywitaniu się z innymi kumplami rozpętała
się rozmowa :
-Masz
majtki ?
-W
dupie
-To
już coś
-Idziemy
na disco?
-I
bugi
-Jakie
bugi ?
-Nie
wiem spytaj się Kasy
-Zamknij
dupę !
-Przecież
muszę czymś oddychać
Dzień
w szkole przebiegł spokojnie poza 2 jedynami i Tomi mógł spokojnie wrócić
do domu , gdzie czekały już na niego wywody na temat nauki i matury. Nic w tym
dziwnego , bo w tym roku szkolnym Tomi miał pisać nową maturę.
Jeden
z takich kumpli obudził się przysypany po łokcie śniegiem. Normalny człowiek
w takich warunkach umarłby , ale
Kamil był nienormalny . Jego matula , która chciała dostać się do pokoju
nie miała takiej możliwości , gdyż drzwi zawalone były śniegiem. Kamil
zawsze spał przy otwartym oknie. Po totalnym obudzeniu się wstał i wykonał
niezbędne ćwiczenia rozciągające np. poślizgnał się i przywalił głową
w futrynę. Z trudem otworzył drzwi i
uświadomił kobiecie , która narzekała na jego wyniki w nauce , że
wychodzi do szkoły. Nic w tym dziwnego , gdyż Kamil często wychodził
wychodził z domu. Stanął na przystanku tramwajowym i uświadomił sobie , że
jest piątek ok. 18 wieczorem. Mając takie dane wsiadł do tramwaju. Jechał
sobie bez celu i biletu , gdy zobaczył Toma pokazując mu facka. Aż tu nagle
tramwaj wykoleił się i wjechał w dupę jakieś tirówc. Jako jedyny przeżył
Kamil i przywitał się z Tomem
-Hej
wybryku własnej podświadomości .
-Joł
moja podświadomości.
Dalsz
rozmowa nie miała sensu co sprawiło im radość. Szli sobie ku przeznaczeniu i
gawędzili. Weszli do lasu i nagle zauważyli paśnik dla jeleni. Żucili się
tam rozpędzając inne jelenie i wyżarli resztki siana. Najedzeni ruszyli
dalej. Było już znacząco ciamno , więc Tomi wyciągnał zapalniczkę. I tak
sobie człapali , gdy Kamilla zatrzymał się
przy kościele. Tomiego to nie zdziwiło , bo często tu lał , ale tym razem
Kamil ruszył w stronę wejścia :
-Ej
co ty robisz ?
-Nie
wiem co się dzieje ? Nie panuje nad ciałem.
-To
spewnością przez to zgnite siano.
Tomi
chwycił Kamila za głowę co spowodowało zatrzymanie się jego materialnej powłoki.
Wtem
drzwi kościoła otworzyły się , a na drugiej stronie ulicy wysadził się
samobójca Hamasu zabijając grupkę dzieciaków.
-Aaaaaaaa
– będąc w zachwycie wystraszył się Tomi
Z
kościoła wyszła postać przypominająca Tomiego poza małymi wyjątkami. Był
ubrany w garnitur , w ręce miał neseser , miał ulizaną fryzurę i był trzeżwy.
Kamil myśląc , że to lustro walnął mu łokciem. Ładny Tomi przewrócił się.
-A
cóż to twój klon ?
-Nic
mi o tym nie wiadomo
-Nie
bójcie się mnie – wstał oszołomiony Tomi 2 – jestem z niedaleiej przyszłości
-To
znaczy z U.E. – wymądzył się Kamil
-Zamknij
się teraz ja mówię – uciszył go Tomi 2 – zapraszam do środka.
Jak
powiedział tak też się stało. Na ołtarzu stał Kamil 2
, ale ubrany bardzo pożądnie i nie tak bardzo śmierdział.
-Podejdżcie
– powiedział głosem bardzo męskim.
Gdy
Tomi 1 i Kamil 1 podeszli do ołtarza na ambonę wyszedł ksiądz. Widząc podwójnie
coś powiedział po bożemu i prawa część kościoła została zmieciona przez
kołujący boing
-Co
to było ? – zapytał Kamil 1
-Skutek
uboczny – odp. sobowtór
-Ostatni
raz jadłem siano z chojca.
-Mi
tam smakowało
-Zamknijcie
się głupole. Wysłuchjcie mnie i niech nikt nic nie pieprzy.
-Dobrze.
-No
zamknij żeś się !
-Nie
ma sprawy
-Ale
masz niewygadaną gębę
-Mam
to po tobie.
Ten
ciekawy dowcip wprowadził nutkę ciszy w kościele.Ciszę zaburzył jednak dźwięk
walących się ścian. Kamil 2 zaczał przemowę :
-My
jesteśmy wami , ale 10 lat póżnie. Niech was nie odżuca nasz wygląd.
Przybylismy do was z przyszłości , gdyż musicie ocalić świat.
-Jutro
nie mam czsu , bo leci Ostry dużur – odchrząknął Kamil 1
-Jaki
tępak – odpowiedzial sobiue Kamil 2 – a więc przejdżmy do konkretów.
Wprowadzono nową maturę , którą zdaliśmy , zdali ja właściwie wszyscy
oproćz Żura. To był gwóżdż do trumny.Staliśmy my się pożądnymi
obywatelami , mądrymi wykształconymi studentami.
-Biedne
dziecko – pow. Tomi 1
-Tak
było w całej Polsce. I wtedy Ziemię zaatakowali NieMcy. Nie zabili nas , ale
ich też nie dało się zniszczyć. Porywali
tylko mądrych , dlatego też Żura zostawili w spokoju. Innych , którzy
zdali maturę zamykali w domu BB , gotowali z nich
rosół i robili z nimi jeszcze gorsze rzeczy. My jako nieliczni jesteśmy
na wolności u Ixa w domu , gdzie nikt nie wchodzi , oprócz Żura , który też
tu mieszka.
Do
głosu doszedł drugi przybysz :
-Więc
musicie musicie powstrzymać rozmnożenie nowej matury. Społeczeństwo musi być
głupsze od NieMców. Jesteście ostatnią deską ratunku.
-Aha
– pow. Tomi
-Rozumiecie
co macie zrobić ?
-Nieeee.
-A
więc musicie przeniknąć do władz państwowych i uświadomić im co się
stanie. Dostaniecie od nas komórki. Proszę – dali im 3 komórki
- w ten sposób będziemy się mobli komunikować się. I jeszcze jedno
możecie zaginać czas i przestrzeń
-Aha
-Widzę
, że nie kapujecie. Terażniejszość mając styczność z przyszłością
pozwala na takie sztuczki . Są też skutki uboczne , które widać od zaraz. Na
skutek działania tej siły giną przypadkowi
ludzie , ale to ich problem
-Ok.
ruszamy – pow. rozradowany Tomi 1
-Taa
to będzie dobre – wtórował mu Kamil 1
-Jeszczę
chwilkę , musi być was trzech. Wyznaczcie jeszcze jedną osobę , która wam
pomoże , ale musi ona posiadać iloraz inteligencji wyższy od sumy waszych
ilorazów.
-No
dobra ruszajcie
-Joł
, joł – Tomi 1 i Kamil 1 wyszli z kościoła
Najpirw
-NieMcy
pierwszy raz słyszę co to jest ?
-Nie
wiem. To chyba gdzieś na podkarpaciu.
-A
ciekawe w jakim języku mówią
-No
jak są góralami to chyba po skandynawsku
Zamroczone
chłopaki gadali przez dłuższą minutę po czym przyjechały gliny i ich zgarnęli.
Następnego
ranka w całym mieście nie było prądu , dlatego też Biały mógł wyjść ze
swojego pokoju, gdyż drzwi się odblokowały. Miał elektryczne drzwi , które
otwierały się tylko wtedy , gdy nie było prądu. Mamma zamknęła go w nim i
kazałaq mu grać przez ostatni tydzień. Biały choć się sprzeciwiał nie miał
nic do gadania. Wreszcie po tygodniu grania wyszedł ze swojego pokoju i próbując
zejść po schodach nogi odmówiły mu posłuszeństwa ( albo na odwrót ) i
wywalił się opadając na dół. Gdy był już na dole wreszcie zakapował , że
ma 2 ręce.Ta wiadomość zaszokowała go. Postanowił coś przekąsić. Wyszedł
na dwór i upolował rydlem wronę. Skonsumował ją. Podjechał autobus , z którego
wysiadł Tomi i Kamil i pomachali Białemu. Przeszli na drugą stronę ulicy , a
przy okazji autobus wjechał w dom Żura. Biały popatrzał się na zniszczenia
i pomyślał sobie jak autobusy jeżdżą skoro nie ma prądu. Ta dygresja nie
zmieniła faktu , że Biały odpowiadał planowi Toma i Kamila . Jego IQ wynosiło
2 , wieć wszystko się zgadzało.
-Cześć
– zakomunikował Tomi
-Co
chcesz ?
-A
co mi daaaaasz – pow. Kamil z akcentem na a.
-Biały
idż się ubierz mamy dla ciebie robotę
Biały
odkrył tajemnicę czemu było mu zimno. Był w samych majtach dotego na głowie
. Poszedł się ubrać. Wyszedł po pięciu minutach w skarpetkach.
-Ok.
co robimy ?
-Masz
– dali mu komórkę i wyjaśnili mu wszystko co było do wyjaśnienia. Biały
od razu się zgodził , gdyż nic nie miał do roboty , bo nie było prądu i
nie mógł grać.
Postanowili
w trójkę , że przygotują najpotrzebniejsze rzeczy i po południu ruszą na
Warszawę.
Tomi
wszedł do swojego hausa i dowiedział się od matuli , że niedaleko w
elektrownię walnął samolot. Tomi spakował najpotrzebniejsze rzeczy :
spadochron , który znalazł na strychu , blaszane wiadro , trochę żyznej
ziemiii kilowego szczura. Tak przygotowany wyszedł na dwór
i powiedział :
-Wychodzę
-Wróć
na wtorek - usłyszał
i poszedł
Stary
pijok siedzi spokojnie na przystanku z winem i mówi coś do siebie :
-Eeeeeeeeeeeee
eeeeeeeeeeeeee e.....eeeeeeeee
Naprzeciwko
niego pojawia się poświata i nagle coś przydupia w ziemię . W tym samym
momencie tuż obok w elektrownię wali samolot na co pijok :
-..........ta
dzisiejsza........bleeeeeeeeeeeeee .................młodzież...
Tak
naprawdę to nie była ta dzisiejsza młodzież, lecz coś znacznie gorszego. To
nie była też lekcja matmy , tylko cybergłup wysłany z przyszłości. Jago
zadaniem jest powstrzymanie grupy najodważniejszych i zdecydowanych na wszystko
wybrańców przed wypełnieniem planu. Cybergłup wstał otrzepał się i
przejechał go wóz strażacki.
Wybrańcy
planety spotkali się u Białego pod chlewem.
Biały
przyniósł parę gierek , dysk twardy , zdjęcie Krzaka Taka i interkolerkę od
czołgu.kamil natomiast przyniósł sanki , słoik ogórków ,
figi damskie , kyóre ukradł Matysowi
, głowkę kapusty no i 2 zdechłe z nudów muchy. Jak widać wszystkie
najpotrzebniejsze rzeczy były w ich posiadaniu, więc ruszyli w stronę Grodżca
do Warszawy w poszukiwaniu przygód.
Po
długiej i męczącej podróży
niemiłosiernie zmordowani siedli sobie koło sp. Kopalni w Grodżcu :
-Coś
mi zaświtało – krzyknął Tomi do bóbr wie kogo
-Raczej
miałeś spięcie
-Możliwe
, ale musimy znależć jakiś pojazd
Biały
przysłuchując się dodał swoje 3 pensy :
-W
nogi !!!!!!!!!!!!
Zza
winkla wyskoczyła grupa tubylców z kijami. Możliwe , że chcieli pogadać ,
ale te złudzenia rozwiał pierwszy z nich łamiąc deskę na plecach Kamila.
Kamilla zdenerwowany zaistniałą sytuejszyn odwrócił się i wykonał coś
czego nigdy by się nie spodziewał. Głowa przeciwnika potoczyła się po
jezdni :
-Chłopaki
, posiadamy międzyczsową moc . Dokopmy im.
I
tak też się stało.
2
cwaniaków z granatem chciało się rzucić na Białego , ale przejechał ich
autobus. Kolega z tasakiem w ręku chcąc uciąc coś Tomiemu został przysypany
przez węgiel zrzucony z szybu. Tomi atakowany przez gościa z
brodą i turbanem wskoczył na ścianę , zrobił obrót w powietrzu i
wylądował telemarkiem na plecach. Wraz z tarbuniarzem zaczęli wymierzać
soebie ciosy, jednak Tomi wykorzystał swą moc i będąc 3 razy szybszy od
ofiary zmasakrował mu krocze , a nawet obciał mu głowę.
21
grudnia roku pańskiego dobiegał końca. Chłopcy
liżąc rany zostali zasypani 6-metrową zaspą śniegu. Zamarzli , więc
nie mogli sięgnąć nawet
po rozlane wino. Wtem ze strony Wojkowic wyjechał autobus , wpadł w poślizg i
przywalił w zaspę budząc zamarzniętych. Tomi wydostał się jakoś spod kołai
zauważył , że ten autobus jedzie do Mierzęcic , czyli gdzieś tam są
samoloty. Zawołał resztę. Kamil założył spodnie i wszedł do bagażnika ,
Biały natomiast wypluł resztki rury wydechowej i wsiadł z Tomim do zapchanego
autobusu, a ponieważ pora była póżna powiedział :
-Dzień
dobry !
W
odpowiedzi dostał butelką w łeb
-Kto
to zrobił ? – zpytał zbulwersowany
Z
przodu wstał łysy dresiarz 2 na 2 mówiąc :
-A
co nie pasi ?
-Nie
wszystko..w porządku – wykrztusił Biały wciąż mający problemy z
oddychaniem mając w gębie resztki rury. Szafa zaczęła przedzierać się w
stronę Toma i Białego przypadkowo zadeptując parę osób postronnych i
rozwalił nimi szyby po prawej. Po lewej nie pękła żadna , bo tam już nie było
szyb od poprzedniej wypawy na dyskotekę. Szafa podszedł do chłopców dysząc
ze wściekłości. Między zębami miał czyjąś głowę , a w ręce bazookę.
Z tyłu autobusu wszyscy się posrali i połowa uczestników wycieczki próbowała
wydostać się na zewnątrz. 2 na 2 wziął zamach przez co rozwali dach :
-Giń
śmieciu
Tomi
bez nerwów wysnął rękę przed siebie i powiedział :
-Przesuń
się mały – szafa wyleciał z hukiem zabierając ze sobą kilka osób i
przednią szybę wbijając się w ziemię poza horyzontem. Tomi i Biały
zasiedli z przodu. Biały poprawił majtki i wytarł nos. We wraku autobusu
pozostało jeszcze kilka osób , z czego połowa nie żyła , a druga była zbyt
naćpana lub zachlana by się wydostać. Jedynie kierowca nie zwracając uwagi
na pogodę słuchając wolkmana z lekcją esperanto wycofał autobus i z letkimi
problemami ruszył wrakiem w drogę podgwizdując pod nosem.
Autobus
z letkim spóżnieniem dotarł na miejsce. Poza koziołkowaniem i potrąceniem
rowerzysty podróż była spokojna.Tomi i Biały wysiedli przez 6-metrową dziurę
z prawej strony. Otrzepali się ze śniegu i ruszyli żwawym krokiem w stronę
kasy , gdzie ludzi było jak mrów , a może i mniej.
-Ty
łerys Kamil ? – spyt. Tomi
Chłopcy
jednocześnie odwrócili się patrząc na odjeżdżający szkielet autobusu.
-Kamil
com do nas !
I
wtem w autobus przywalił pociąg pospieszny rozwalając go doszczętnie. Kamil
usłyszawszy dziwne szmery obudził się. Zauważywszy , że jest już na
miejscu wstał i w trójkę udali się na disco. Zagięcie czasoprzestrzenne
uwidoczniło się , aż za bardzo co spowodowało wykolejenie się pociągu Będzin
– Oslo i
przemieszczenie go w czasie. Nikt nie przeżył. Jedynie kierowca leżący na
ulicy słuchał wolkmena. Gdy po chwili zajarzył co się stało powoli jakoś
wstał , wytarł pot z czoła i ... przejechał go tir.
Przy
kasie stało 3 miśków i jakiś biały afro-amerykanin , do którego zagadał
Kamil :
-Co
się gapisz wypierdku solidarności – wszyscy się na niego spojrzeli i tylko
Tomi i Biały zaśmiali się , lecz po chwili Tomi odezwał się żeby nie wywołać
tak szybko burdy:
-Czemóż
to tak wulgarnie odezwałeś się do do tej małpy panie Kamilu ?
-Chciałem
tylko obrazić to dwulicowe ścierwo
-Dobra
zakończmy tą rozmowę o bardzo wysokim
poziomie dowcipu , z mała sugestją na s.
-Po
ile wstęp ?
-Dycha
– powiedziała kasierka bardzo męskim głosem
Chlopcy
doszli do wnisku , że nie mają kasiory za co dostali ochrzan i trepy od
ochroniarzyi nie pomogła tym razem im moc. Zmordowani wstali z rowu. Jakiś
strażak oblał ich wodą i krzyknął :
-Ktoś
tu żyje !!!
Nie
zwracając uwagi na niego cała trójka ruszyła w stronę dyskoteki. Podczas
leniwego marszu zaczepił ich jakiś nieogolony arab pytając o ambasadę
USA.Nie znająć odpowiedzi na to pytanko wysłali go na disco.
-Ale
jestem zmęczony – zakomunikował Biały
Kamil
szybko wyjął sanki mówiąc , że ma pomysł. Wszyscy siedli i czekali co
powie Kamil :
-Tak
sobie posiedzimy , aż wreszcie coś nas walnie z tyłu przez co przyspieszymy
Ten
pomysł od razu nie spodobał się Białemu, który siedział jako ostatni.
Chciał wstać , ale było za póżno. Zostali śmiertelnie trzepnięci przez
jakiegoś pijanego burmistrza.
-Ale
czad co nie – krzyknął Kamil
, któremu wiatr rozwiał włosy na plecach przez co Tomi poczuł się jak w
lesie , tylko że w lesie nie jest bardzo rozwinięta fauna jak w Kamila włosach.
Białemu
przy zderzeniu nastawił się kręgosłup , przez co mógł już dotykać
palcami kolan.
Tak
sobie suneli po drodze , aż zobaczyli światełko przed sobą. Było coraz bliżej
i bliżej. Tomi próbujać chamować wpadł pod szyny krzycząc : -Ciąg mi
sznura !!!!!!!!!!
Biały
i Kamil udając , że nic nie słyszą pomyśleli , że zoofilia jest coraz
barziej popularna. Nastąpiło zderzenie. Chłopcy rozpryśli się jak odłamkowy.
Po paru minutach pozbierali się do kupy.
-Czemu
mi nie pociągłeś !!?!!!? – z wyrzutem krzyknął Tomi do wszystkich wokół
-Bo
lubię babki – odp. Biały
-Miałeś
mi pociągnąć za sznur od spadochronu cywilizowana małpo !!!
-Aaaaaaa
..to nie ma sprawy
I
Biały pociągnął. Spadochron otworzył się i zaplątał w liny najwyższego
napięcia. Nastąpiło ogromne spięcie. Tomowi całe szczęście nic się nie
stało , bo miał swoje ulubione obuwie gumiaki. Postanowili , że spadochron
spakują , gdy straci elektryczność i poszli na disco. Wyglądali dość
nienormalnie , a zwłaszcza Tomi z 12-sto metrowym spadochronem za sobą.
Podzeszli pod klub. Nie było słychać muzyki tylko ktoś krzyknął :
-Nie
ma prądu w całym stanie
Chłopcy
ochoczo popatrzeli na siebie choć nie był to ciekawy widok.
Po
chwili nastąpił kolejni w tym dniu wybuch. Disco eksplodowało pochłaniając
mnóstwo istnień .
-Arab
chyba nie dostał wizy – stwierdził Biały i postanowili , że z zabawy będą
nici , więc żucili się spać pod najbliższe drzewo.
Pierwszy obudził się Kamil , gdyż wóz policyjny przejechał mu nogę. Wydobył się spod śniegu i założył spodnie. Wszędzie było dużo ludzi w kamizelkach , ale Kamilowi zupełnie to zwisało. Tomi i Biały też się obudzili , gdyż poczuli , że Kamil się poruszył. Napili się ciekłego azotu , żeby się rozgrzać i złożyli spadochron. Następnie na paluszkach przemknęli się między glinami i wyszli na prostą.
-I
co nał ?
-Jak
to co ? Trzeba coś zjeść.
C-Co
my tu mamy ? – sam się spytał Biały i zaczął grzebać po plecakach.
Znalazł ogórki . Kamil tmczasem udał się na polowanie. Wyrwał sobie żebro
( i tak miał jeszcze 5) i zostawił jako przynętę. Zaczaił się w śniegu i
czekał. Wtem ni z tą ni z tamtąd coś wyskoczyło na przynętę i zaczęło ją
łapczywie obrzerać. Kamil po stoicku przemówił : - Tomi choć tu.
Tomi
przestał oblizywać żebro i przyczaił się z Kamilem. PO chwili przyleciały
2 wróble. Kamil przywalił jednemu
metalowym prętem przez nery, a Tomi walnął drugiemu z baśki przez co zemdlał
(Tomi).
Biały tymczasem nie mogąc otworzyć ogórków poszedł do sklep. Steroryzował 90-cio letnią ekspedientkę płytą zasranego Ich sześciu i , że jaj obciągnie. A żę był to bardzo dobrze wyposażony sklep mięsny gdzie było w ch..użo mięsa. Biały wziął tasaki uciekł. Po drodze spotkał kumpli. Zasiedli do stołu. Obrali wróble z piór , a Biały otworzył tasakiem ogór. Jakoś się podzielili. Biały dostał wodę z ogórków , Tomi grzyba , a Kamil ogórki. Po nażarciu się ruszyli na najbliższe lotnisko.
-Patrz.
-Co?
-Jaka
ta historia jest głupia...
-Nie
pierdulcie comon.- przerwał Kamil
-Ależ
tyś nie wychowany - zareagował Tomi
-I
znów mnie obrażasz
-Bo
mam małe wymagania
-Tak
samo jak twoje jaja
-Ale
ciebie zaspokajają
-Dobra
przestańcie sobie słodzić - przerwał im Biały
Podeszli
do siatki ogradzającej lotnisko. Biały myślał , że jest pod prądem i się
nie pomylił. Miał bardzo ładny lot , lecz z lądowaniem było znacznie
gorzej.
Wylądował
przypadkowo koło reprezentacji Polski w karatę , która czekała na samolot
(jaki bezsens).
Tomi
nie widząc rozmiarów ryzyka krzyknął:
-Hej
dałny podnieście Białego
To
najwyrażniej nie spodobało się karatekom i wychylając ostatnią butelkę
soku z papryki ruszyli do ataku.
Biały
widząc , że kumple są w niebezpieczeństwie schował się za budynkiem.Tysiąc
kopów masowało ciała Toma I Kamilla. Podczas jednego z nich
Karatecy
odchodząc przemówili :
-Następnym
razem ..............- ale nie dokończyli zdania , gdyż Kamil przemieszczając
się ze sprytem zdechłego konia urwał jednemu głowę pędem powietrza.
Tomi
uczynił to samo tylko, że trafił w Kamila. Dalsza walka nie wymaga
komentarza. Flaki rozrzucone były w promieniu kilku dób. Biały przy okazij
trochę sobie pojadł.
-All
conect. Chodżcie jakiś samolot trza zaj..ukraść....
Z
takim przekonaniem wpadli na lotnisko. Stały tam 2 samoloty. Pierwszy był
cudem noweczesnej techniki , a drugi był bxdetny.
-Który
bierzemy ?
To
pytanie retoryczne wywołało burzę mózgów i konsternację. Po dłuższej
chwili namysłu wybrali cud techniki. Ale jakoś tak na niebie pojawił się
kolejny samolot.
Udali
się do wraku. Właściwie nie wyglądał tak żle. Koła wylane z betonu pasowały
do rozkładających się zwłok konia na schodkach. Z prawej strony nie było
silników ,
-Umiesz
latać -spytał ze strachu Kamil
-Kiedyś
spadłem z dachu.
-A
to przepraszam - Kamila wątpliwości zostały rozwiane.
Tomi
wpierw chciał ustalić gdzie jest radio. Pogrzebał przy panelu i .. walnął
go prąd dość daleko. Dobrze , że miał gumiaki. Biały widząc co się
dzieje pogrzebał w nozdżach i pow. :
-Zaiskrzyło
między nimi
Nikt
tego nie usłyszał , bo kto by słuchał trzeżwego Białego. Za to Kamil
szybko dopadł steru :
-Wg.
moich obliczeń na przekątną matryca syionidalnei sinusa obu czwórboków
powinno to być tu ..
I
jakimś cudem udało mu się. Załączył radio !!! Nie ważne jakie. Nie będziemy
przecież obrażać wyznawców religijnych to by była już przesada.
-Ty
dwulicowy katolicko-prawosławny wyznawco braminizmu-deizmu krzesła.
-Co
chcesz ? -zapytał z zaciekawieniem Kamil
-Jest
tylko jeden sposób by odpalić ta machinę.
-Jaki
?! - żucił się na niego Kamil niemalże zabijając Toma ciężarem swojej ręki.
-No...jeszcze
nie wiem , ale zaraz coś wymyślimy.
Biały
nie mogąc wytrzymać tej konsternacji poprawił majty , bo coś go gniotło.
Odwrócił się , a tam znajdowała się pokażnej wielkości interkolerka czołgowa
,
-Teraz
będziemy mieli trochę koni więcej - powiedział zadowolony z siebie. Podszedł
do kokpitu i spróbował odpalić swoim sposobem - Biały nie miał gumiaków.
Chłopcy
poczekali ,aż przyjdzie i Tomi wreszcie coś wymyślił :
-Weżmiemy
go na popych !
Biały
już chciał ściągać spodnie , ale mu wytłumaczyli o co chodzi i się
uspokoił
-Czujecie
to ?
Cisza.
-Kilka
koni więcej to jest to.
-Tak
- przyznał mu rację Tomi , żeby się więcej nie odzywał
Tymczasem
zupełnie gdzie indziej.
-Po
ile te jajka ?
-6zł
-To
2kg proszę
-Aaaaaaaaaaaaa
-Aaaa
Tę
rozmowę na targu przerwał Cybergłup biegnący w bliżej nie okreśłonym
kierunku. Tuż za nim pędził Osiedlowy Oddział Obronny co wszystko tłumaczył.
-Gdzie
biegniesz ? -odezwał się do pierwszego lokowatego gościa
-A
lecę se pobiegać.
Była
to chyba błędna odpowiedż , gdyż lokowatemu odjęło mowę i nogi. Reszta
OOO nie stawiała już takiego oporu jak lokowaty.
-Jaki
obraliśmy kierunek kapitanie Spook -zażartował Tomi
-Do
twojego dupska -Biały
-Ale
ono jest już zbytnio wyeksploatowane - Tomi.
-Kamil
coś o tym wie -Biały.
Całe
szczęście Kamil nie słyszał tej rozmowy , gdyż poszedł do kibla. Jako , że
był anorektykiem musiał trochę poćwiczyć nad swoją sylwetką , więć siadł
na sedesie.
czekał
na odpowiedni moment i wystrzelił rakietą ziemia-podziemie w jego kierunku.
-O
nasz Boże jaki smród !!
Tak
, tak odór był niedozniesienia tak samo jak myśl o tym kiedy Kamil ostatnio
mył ręce.
-Coś
ty tam narobił - zapytał zgłodniały
Biały
-Figurkę
z bronzu
Obudził
się nawet kilowy szczur Toma , który nie był przyzwyczajony do takiego
smrodu , choć mieszkał z Tomem. Chciał wyskoczyć przez okno , ale było
zabite dechami ,
więc
biedak musiał się przyzwyczaić.
-Kamil
otwórz drzwi. Niech się przewietrzy.
Kamil
założył spodnie i otworzył drzwi. Wir powietrza wyciągnął mu i go na zewnątrz.
Samolotem rzuciło w bok i powstał ogromny przeciąg
-Od
razu lepiej .
-Teraz
siadaj i nic nie gadaj. My sobie poradzimy ziemnioku.
Kamil
niestety nic z tego nie słyszał , bo miał brudne uszy i spadał w dół. Jego
swobodne spadanie w dół spowolniło uderzenie
rakiety. Dobrze , że to Tomi miał spadochron ,
następnie
ręka mu się nastawiła i coś mu wpadło do oka.
-Kaj
megłom ein ćifart - zadumiał się Cybergłup. Nie przejoł się zbytnio gdyż
często nie trafiał. I pobiegł za samolotem w bliżej nieokreślonym kierunku.
Robiło
się ciemno tu i ówdzie dookoła. W samolocie nie wzruszony Tomi spał , a Biały
opowiadał mu o ostatnim odcinku P.Rangers. Tomi nie mogąc słuchać takich głupot
obudził się:
-Wiesz
co ? Zgłodniałem. - pow. zaspanym głosem
-Nie
wiem - potwierdził Biały to , że jest głupi.
-A
ty Kamil ? - krzyknął Tomi do tyłu
Cisza.
-Chyba
też nie wie - stwierdził Biały
-Napewno
poszedł do kibla.
-Zadzwoń
po telepizze - Biały
-Nie
wiem czy nas obsłużą na takiej wysokości - Tomi
-Jakiej
? - Biały
-Nie
wiem. - Tomi
Biały
wyjął komórkę , a tu nie ma zasięg. U Tomiego to samo
-Ha
, ale nam szajs dali.
-Spewnością
T.P.S.A.. To wszystko tłumaczy.
Więc
wyjebali je przez otwarte drzwi.
Tymczasem
Kamil wstał , założył spodnie i przejrzał na zaropiałe oczy. Nie wiedział
gdzie jest , ale to nie zbiło go z tropu.Zobaczył jakąś postać biegnącą z
oddali i
-Pszeprarzam.
Kamil
wystawił rękę , o którą przybysz zahaczył głową i walnął o ziemię.
Kamil pomagając mu wstać nadepnął mu na jaja:
-Wie
pan którędy do W-wy.
Klient
machnął ręką w którąś stronę , a następnie powtórzył to w kilku
kierunkach.
-Mógłbyś
się zdecydować.
Kamila
cholernie swędziało dupsko , dlatego co chwilę się drapał
-No
to przynajmniej która godzina ? - zapytał ostatni raz Kamil.
Klient
znów wystawił rękę. Kamil chcąc zobaczyś bliżej zchylił czoła.
-Eno
koleś przecież ty nie masz zegarka. Jakiś dziwny jesteś. Idż se z tąd , bo
jak mnie poniesie.. - Kamil zdenerwołał się.
Klient
odwrócił się i pobiegł w bliżej nieokreślonym kierunku.
-Ej
coś zostawiłeś - zauważył Kamil. Podniósł to coś i rzucił w kierunku
dziwnego towarzysza.
-Głupi
palant - pomyślał Kamil najprawdopodobniej
o sobie. Odwrócił się i poszedł.
Chwilę
wcześniej Cybergłup biegnąc w bliżej nieznanym kierunku zobaczył jak jeden
z jego celów podniósł się z ziemii. Postanowił go zgładzić.
z
szybkością tabletki przeczyszczającej i gracją motyla. Więc Cybergłup
postanowił zadać piekielnie mocny cios i
... .. . minimalnie chybił , na co Kamil odpowiedział piekielnym
Naszczęście
nikt nie przeżył , ale pech chciał , że Kamil stał akurat na początku
olbrzymiego urwiska i przeżył. Niezbyt wzruszony tą sytuacją założył
spodnie i poszedł dalej.
Jeszcze
daly
Tymczasem
chłopaki na statku zachowywali się jak obrońcy Schalke. Tomi myśląc, że
Biały zapanuje nad wszystkim usnął , natomiast Biały nie myśląc doszedł
do wniosku ,
Natomiast
trochę niżej autobus wycieczkowy pełen dzieci zatrzymał się zgodnie z nową
ustawą zabraniającą jeżdżenia po ciemku. Dobrze , że kierowca był pijany
i znał się na polityce.
Prawie
udało mu się wysiąść z autobusu , gdy przywalił w nich samolot. Gdy śnieg
sięgał już 2 metrów z płonących zgliszczycudem wydostały się 2 osoby.
Z
oddala słychać było wycie syren , ale Biały szybko doszedł do wniosku , że
nie jest tak głupi jak Odyseusz i nie da się nabrać tym wyspułkowanym nimfom
wodnym.
-To
już koniec - pow. Tomi - nie uda nam się skoczyć
-Tak.
Przecież jesteśmy tylko ludżmi - potwierdził Biały.
Stali
tak przez dłuższą chwilę czekając na rękę sprawiedliwości. Kilka oddziałów
policji wraz z wojskiem Nato przeszukiwało teren. Przeszli obok Tomiego i Białego
,
A
dalej Kamil szedł po polu ku światełku , które było widać z daleka. Dobrze
, że był przyzwyczajony do zasp śnieżnych , bo inaczej nie ruszył by się z
miejsca.
-
Co słychać ? - zagadał. Zobaczył z bliska złamaną nogę psa i oczka mu się
zaświeciły. Nastawił ją przez co pies go ugryzł. Nie wpadł w panikę ,
lecz wyrwał nogę i ją obrżarł.
23
grudnia. Zaczęło świtać. Zaczął
wić także silny wiatr. Przeleciał przez sad , pole , ulice , pomiział niedżwiedzia
po jajkach , aż wreszcie doszedł do dwóch bałwanów
chwycił
go za gardło , żeby się nie wyrywał. W ostatniej chwili Biały otworzył
oczka i odepchnął Toma , który machnął ręką i pow.:
-Następnym
razem się uda - po chwili dodając - Myślałem , że nie żyjesz !
Biały
otrzepał gacie , wytarł nosa , wylizał to co pies liże
i odpowiedział :
-
Symulowałem. Chciałem zobaczyć co zrobisz. No wiesz taki żart.
-Przecież
wiesz , że nie znam się na żartach
-
Ja też się nie znam , dlatego mi nie wyszedł
Tomi
spojrzał na krocze Białego by potwierdzić jego ostatnie zdanie i dodał :
-
Jesteśmy tacy tępi , niewyuczeni , bez poczucia humoru. Czy uratujemy świat
?!? - zadumiał sie Tomi
-
A stolec mnie to obchodzi - szybkim ruchem w kichy Toma Biały zakomunikował ,
że naprawdę nic go to nie obchodzi po czym chwycił się za bok mówiąc :
-
Alee mnie jebie w stawie uff
-Przecież
nie umiesz pływać - Tomi
Biały
zrobił krok do przodu i przywitał ziemię :
-Cześć
Jako
, że znów mu nie odpowiedziała wstał i poczuł , że go już nie jebie :
-
To musiał być jakiś skurcz , ale teraz jestem niesamowicie głodny jakbym z 3
godziny nie jadł
-
No to choćmy na polowanko !
I
tak też uczynili. W pobliżu był zamarznięty staw , więc tam się udali.
Trochę
gdzie indziej o podobnym czasie obudził się Kamil. Wyglądał jak po wizycie u
urologa , a urolog był pedałem. Poprostu nie wyglądał najlepiej , no i
bardzo dobrze.
-Bi
bip - usłyszał
-
Co to było ? - nie wiedział co to było , więc się tym nie przejął.
Nic
sensownego przy sobie nie miał , gdyż 2
zdechłe muchy ożyły i odleciały z nudów. Zgniła główka kapusty nie wyglądała
aby smacznie , dlatego ją zjadł.
Przepił
całe 1.40 zł i napruty wrócił na peron. Wyglądał jakby był kotny co
zasugerował mu pies objszczawszy mu nogę. Kamil mu oddał i kopnął na tory.
Ding
dong - Chujów sto......hę he (chrypka) ah przepraszam . Pociąg z południa
przez Warszawę na północ podjechał na jedyny peron. - ding dong
Kamil
szybko zareagował na ten znak z nieba i wepchał się do przedziału. Zżygał
się na dzieńdobry przez co miał cały przedział dla siebie.
Tylko
na końcu ktoś leżał. Był zbyt pijany lub nie żył. Kamil kulturalnie zajął
miejsce przy oknie , wytarł je obsmarkanym rękawem i
Doszczętnie
zdewastowany Cybergłup przyspawał sobie trochę metalu tu i ówdzie , tam coś
przykręcił i już mógł chodzić.
Napił
się oleju , nasmarował wary i jako tako ruszył w bliżej nieznanym kierunku.
Wszedł na tory i zardzewiała mu noga. Przeprowadził szybką operację ryja
przywalając nim
w drugą szynę. Nie pomogła nawet szybka prefanacja czaszki. Noga nie drgnęła
:
-
On ein eczszej ot - nie mógł się poddać tym kolejnym niepowodzeniem miał
przecież misję , więc wyrwał nogę w kolanie i ........
przejechał
go pociąg.
Biały
ojszczał lud wypalając w nim przerębel i pow. :
-
Ja tam szybciutko wskoczę , złapę jaką fokę i ją tu wyrzucę OK ?
-Nie
! - odpowiedział negująco Tomi
Więc
Biały wskoczył do wody. Dawno nie miał z nią kontaktu i wpadł w szok
termiczny i szybko z niej wyskoczył. Napalony Tomi , któremu zamarzły oczka
-
Jak ci zara lutnę to się skończy - powstrzymał go Biały .
Wyrwał
swojemu najlepszmu przyjacielowi z gęby kawał swej nogi , napluł na nią i
przykleił. Za karę zbił Toma niezbyt mocno , bo nie miał siły.
-
No i co teraz zrobimy - zapytał zielony Biały
-
Aaa ... idę się utopić - wpadł na pomysł Tomi
-
Tak. Ciekawe gdzie tu rzekę
znajdziesz !
Przerwał
im gadkę orzeł bielik , który spadł im pod nogi. Dostał gradem wielkości
arbuza w łeb. Chyba jeszcze żył , ale Tomi rozwiał wszelkie wątpliwości.
Skoro
mowa o obcych. Kamil zobaczył przez okno jebny grad. To musiało oznaczać , że
w pobliżu zadziałały siły międzyczasowe.
Tomi
i Biały doszli do szerokiej ulicy , gdy grad ustał. Był duży ruch , więc
Biały poprawił majty i wystawił zgrabną nóżkę. Zadziałało. Powstał
olbrzymi
karambol:
-
Ty to nie umiesz autostopa łapać - pow. Tomi
-
A ty to umiesz co ?
-
Look - krótko i treściwie zakomunikował Tomi i przystąpił do działania.
Wyszedł na ulicę i kierował się w stronę Tira , który tylko 3-krotnie
-
Przepraszam pana panie , no bo wie
pan jakie to teraz czasy ..
JEB.
Letko ze 40 metrów przeleciał , ale nie ustał lądowania.
No
i tak próbowali bezskutecznie łapać autostopa. Tomi poprawił swój rekord.
Ponad 60 metrów z lądowaniem na twarz , ale gdyby nie drzewa to by poleciał
dalej.
-
Szkoda , że się zatrzymał . To dopiero był by rekord - pomyślał podjarany
Tomi.
Z
kabiny głowę wystawił jakiś z gęby mały facet. Oczka mu się świeciły.
Był napewno pijany , lub był satanistą :
-Podwieżcie
- pow. do Białego
-
Po trzysta byle by do Warszawy
-
OK
Tomi
i Biały władowali się do przyczepy , gdzie przewożone były byki. Rozgościli
się i nawiązali nowe znajomości. Po chwili Białemu odtajały zwieracze
Po
godzinie z ułamkiem dojechali do
stolicy. Podziękowali panu skinieniem do pasa i udali się naprzód :
-
On to chyba czytał "Księgę drogi" - stwierdził Tomi
-
Skąd wiesz
-
Bo też czytałem
-
Teżbym chciał czytać - rozmażył się Biały
Szli
przed siebie niewiadomo gdzie. Liczyli na łud szczęścia , który do tej pory
był ich sprzymierzeńcem. Łud zaprowadził ich pod dworzec PKP.
Bateria
zaskoczyła i Cybergłup mógł dokończyć robotę. Postanowił wykończyć go
ręcznie , bo tak mu najlepiej wychodziło. Kamil siedział spokojnie jak niby
nic ,
Adi
ze spokojem zażartowł :
-
Wagon fajek proszę.
Trochę
zdziwiony stylem jakim zatrzymał się pociąg Kamil odwrócił się do Cybergłupa.
-K....
kanar. A ja znów nie mam biletu - pomyślał
Cybergłup
zebrał wszystkie nadnaturalne siłe jakie posiadał. Nad stolicą pojawiły się
czarne chmury , a Cybergłup zaczął iskrzyć. Podłożył małą bombę - tak
na wszelki wypadek -
-
Mam nadzieję , że dojdziemy do porozumienia.
Cybergłup
, który znał wszystkie sztuki walki na świecie , nie nauczył się po
ostatnim spotkaniu i znów nie odparł jego ataku.
Gdy
Cybergłup upadał popisał się świetnym zagraniem ściągając i rozrywając
spodnie i majty Kamila.
Cybergłup
chciał wykorzystać pauzę Kamila i skończyć rychle pojedynek , ale wtem coś
go zatkało , zaczął się trząść i przewrócił się na twarz tuż przed
-Ein
..... .. ein ..oklyt. ......... ein . .. ignirts...... ...... .. . . .
Padł
system. Kamil w stringach wyglądał naprawdę nieziemsko strasznie.. blee , ale
przynajmniej nie zwisały mu jaja.
Ponieważ
Kamil jak wiemy jest oczytany i wyuzdany szybko wykalkulował :
-Superman
ma kryptonit
Spiderman
ma Mary Dżejn ,
Zadowolony
z tego , że rozwiązał zagadkę NieMców , chociaż o tym nie wiedział wyszedł
z wagonu.
Na
tyłach wagonu pijok podniósł głowę :
-
Ta dzisiejsza ......bleeeeeeeee..... młodzież..
I
smacznie usnął w nowiusienkich wymiocinach.
-
Hej kolego nasz kochany. Gdzieś ty był ?
-
Ładnie ci w tym kolorze - dodał Tomi
-Aaaaaa..........zamknijcie
mordy....- wykrztusił z siebie
Wstał
ledwo trzymając się za rękę.
-
No fajnie jest , ale musimy się ruszyć , bo zaraz się gliny zjadą -
stwierdził trzeżwo myślący Tomi
-
Spadamy
I
spadli w kierunku belwederu. Oczywiście nie mogło się obyć od skutków
ubocznych. W Bałtyk przywaliła kometa.
Główna
fala poszła na Niemcy niszcząc je doszczętnie. Polsce też się dostało i
przez stolicę w nocy przeszłą 10-metrowa
fala
kulminacyjna. Obudziło to chłopaków , którzy spali w ściekach :
-A
co to to to jest ?
-Powódż
w środku zimy . Kto to widział ? - pow. Kamil
-
Nie martw się w lato też będzie - pocieszył go Tomi
A
ponieważ już świtało udali się pod sejm.
Zjedli po drodze trochę szlamu , który nazbierał się w ciemnych
uliczkach . Jako , że
im
się spieszyło przeszli przez ulicę. Mieli już wchodzić do środka , ale Biały
zauważył gołębia :
-
Gołąg idzie !! - krzyknął cichutko
Schowali
się za drzewo. Tak to naprawdę był gołąb. Był potężnie zbudowany. Miał
15cm wysokości i czerwone łapy.
Przegonił
2 gołębice i zaczął dziubać ziemię.
-
No to mamy prze..chlapane - pow. Biały poprawiając spodnie.
-
Spoko. Zaraz się coś wymyśli.
Chłopaki
zaczęli myśleć i 2 godziny póżniej przerwał ciszę Tomi :
-
Nie ma szans. Nie przejdziemy obok niego. Jak nas zobaczy to dożywotnie kimono.
-
Dokładnie
I
znowu cisza :
-Mam
- wreszcie obudził się Kamil - Oglądaliście Monty Pajtona , no i tam takiego
gołebia
załatwili
świętym granatem.
-
To nie był gołąb , to była kura - stwierdził Biały
-
Według mnie to był ruski murzyn - dodał swoje Tomi
-
A ch.... i tak nie mamy granata ! - zdenerwował się Kamil
Gdy
tak rozmawiali gołąb uniósł skrzydła i odleciał.
-Wiem
! Poczekamy , aż zdechnie. Przecież gołebie żyją krócej niż ludzie.
-
EJ patrzcie nie ma go . Szybko !!! - zawołał Kamil
Działając
pod wpływem chwili przedostali się do drzwi parlamentu :
-
Nigdy w życiu tak się nie bałem - skomentował akcję Tomi
-
Ok panowie teraz druga przeszkoda.
W
środku chodził strażnik. Biały wyciągnął zdjęcie Krzaka Taka i wkleił
do swej legitymacji. Już każdy wiedział co się święci ,
więc
odezwał się Kamil :
-
On chyba pozna , że to nie ty co ?
-
E tam patrz - Biały założył wiadro na głowę i - Chodżta !
-Dzieńdobry.
Papers please. - odezwał się strażnik
-
Dzieńdobry - Biały wyciągnął legitkę i pokazał
-
Dziękuję - pow. strażnik dodając -
Ale pan dzisjaj zmarnowany. Znowu żeście wczoraj popili.
-
Tak , tak - pow. Biały by nie przedłużać rozmowy i wskazał palcem na kumpli
- to są moi ochroniarze i idą ze
mną.
Strażnik
nic nie odpowiedział , bo właściwie mu to zwisało kto wchodzi do parlamentu.
-
Świetna robota .
-
Trzeba mieć fantazję stary.
-
Ja tam nie jem , ani nie czytam takich
śmieci
-
A ja lubię śmieci
-
Bo z nimi obcujesz
-
Nie słódż sobie
-
I tak zawsze jest za słona.
Każdy
powiedział co wiedział i dotarli do sali sejmu. Ponieważ jak wiemy Kamil był oczytany , wydymany i ogólnie
miał
czerwone stringi toteż udał się na mównicę. Przedstawił co , dlaczego i po
ile chce tylko , że na sali nikogo nie było prócz sprzątaczek ,
-
Z jakiej on partii ? - spytała
jedna
-
GKS Solidarność - odpowiedział głupol (zgadnij który)
A
sprzątaczki klepały jadaczki dalej :
-
Jakie on głupoty gada.
-
Zupełnie nie wiem o co mu chodzi
-
Przecież 2 dni temu rząd przesunął
nową maturę o rok !
-
Tak. Palisz ?
Wyciągnęły
faję i zapaliły.
Przysłuchawszy
się tej rozmowie Tomi i Biały siedli sobie na dupie i schodach. Przytaszczył
się też Kamil
-Udało
się . Ocaliliśmy świat - powiedział lekceważąco Tomi.
-
A widzicie jaki mam dar przekonywania - dodał dumny Kamil i siadł
-
I co nam z tego ? Co nam to dało ? - pomyślał wreszcie Biały
-
Chłopie nie kombinuj , bo to nie jest "Lalka" , żeby kombinować -
zakłucił myślenie Białego Tomi
-Dokładnie
. Refleksje i "co powiedzieć chciał autor" pozostawmy innym - Kamil
-
No to trzeba by wrócić do domu , bo dziś wigilia - zmienił temat Biały
-
Taaaak - powiedział Kamil myśląc o obtachaniu.
Aż
wryszcie kunic
Tymczasem
na pewnym złomowisku :
-
Paczta co żem znalozł
-
Łoł
-
Wow
-Fajne
-
Dostaniesz za to dużo kasy
-
Mom nadzieję , tak żeby przynajmniej te 2 wina kupić , albo ten chleb dla
dzieci
Złomiarz
pozbierał części lśniącej bodajże niemieckiej maszyny , która ładowała
pokryjomu baterię żeby się odrodzić w drugiej części ,
-
Pomóc ci Edi ?
-
Nie. Sam to jakoś zaniosę.
-
Tylko pospiesz się , bo monopol dziś wcześniej zamykają
Chłopaki
wyszli z tego burdelu , w którym przed chwilą byli , gdy u Kamila coś
zapistrzało :
-
Kamil to ty masz komórkę ? - zdenerwował się szybko Tomi
-
Gdzie ? - spytał się też Kamil
-
No tutaj ! - Tomi zlokalizował ją i przechwycił
-
A ja żem myślał , że to mi rozrusznik pika od 3 dni - Kamil
-
Od pikania to są pokemony - Biały
-
Halo !?!? - pow. Tomi
-
No nareszcie się skontaktowaliśmy. Od 3 dni próbujemy się dodzwonić.
Panowie nie będę długo gadał , bo mam mało
impulsów.
Spotkamy się na rogu w kościele. Nara
-
Nara
Toteż
chłopcy uczynili. Udali się do kościoła gdzie czekali na nich Tomi 2 i Kamil
2. Przywitali się najserdeczniej. Parę pocałunków ,
-
Udało się wam . Jesteśmy pod wrażeniem ! - pow. Kamil 2 - Niespełna dzień
po tym jak się skontaktowaliśmy NieMcy zniknęli
-
Jakże to uczyniliście w tak krótkim czasie ? - spytał Tomi 2 siebie.
-
No wiesz stary zna się te sztuczki - nie chciał się chwalić Tomi
Pogadali
jeszcze trochę i przenieśli się do kościoła w ich rodzinnym mieście.
Napili się z księdzem i pożegnali :
-Mam
nadzieję , że się jeszcze spotkamy - pow. Kamil 2
-
Też mam nadzieję , że kupię se lustro - odp. Kamil
Za
nagrodę wręczyli im odpowiedzi na maturę i pożegnali się tym samym sposobem
jakim się przywitali .
-
Chodżcie szybko !! - krzyknął podniecony
-
Nie !!!!! - gwałtownym ruchem nadgarstka (nastąpiło złamanie) Tomi zastopował
Białego - Nie ! Bo znowu będziemy musieli
ratować
świat. A wiesz , że dzisiaj nie mamy już czasu. Pokłucili
się jeszcze trochę i udali się do domów.
Tyle.
Autentytki
: Tomi , Biały , Kamil , żyd Matys , Adi , Grzesiek , Żuru
i chyba Krzak Tak.
Reklamację
prosimy składać do 34 stycznia 1985 roku. Po tej dacie nie ma już ratunku. Błahahahahhahhahahahaha.......ha......itp...