„Fuck to the future i ciebie”

 

Wstymp

 

Był wczesny poranek ok. 12-stej. Dopiero zaświtało coś Tomowi w mózgu , że o 8-smej miał być w szkole. Ocknął się z letargu i spojrzał na zegarek , który wskazywał godzinę 19-stą. Był specjalnie przestawiony o 7 godzin do przodu , gdyż górna jego część rozwalona była żelazkiem i było widać tylko dolną część. Nie zmieniało to jednak faktu , że i tak był zepsuty i nie chodził. Był za to wspaniałym urozmajceniem terenu i świetnie spisywał się jako packa na komary. Tomi ledwo otworzył jadno oko i pogrzebał w nosie gdy usłyszał :

-Wstawaj. Wiesz , która godzina ?

-Yyyyy ? – zapytał z zaciekawieniem

-Po 12-stej.

Czy to możliwe , że już tak póżno – pomyślał Tomi. Przecież położył się dość wcześnie spać o 4 rano.

Wylizał do końca swoje ucho i usłyszał szczatki zdań :

-Idż do szkoły .....musisz.......wyższe wykształcenie........... ludzie.........poważać.......na pierwszym miejscu.....

Te bełkoty nie docierały do Toma , gdyż znał je już na pamięć słysząc je codziennie.

-Yyyyyy dobrze – odpowiedział

Wstał z łóżka , ubrał się i wykonał niezbędne czynności np. zaorał pole. Z nieodpartą chęcią pójścia do szkoły udał się na przystanek. Czuł , że czegoś zapomniał , ale teraz miał ważniejsze problemy na głowie , gdyż przejeżdżający obok tir wjechał przypadkowo w grupkę ludzi stojących na przystanku , przez co Tomi miał zachlapane krwią buty. Wytarł je o świeżo spadły śnieg i postanowił iść na nogach , które jako jedyny w tym gronie posiadał. Przechodząc obok kościoła  zaszczycił go swoim spojrzeniem i zobaczył jakiegoś półtrzeżwego pijaka. Zatrzymał się i podszedł bliżej i rozpoznał kościelnego. Jednak to nie kościelny zwrócił na niego uwagę ,

lecz sam kościół. Miał dziwną chęć wejścia do niego co było bardzo dziwne. Ostatni raz był w kościele podczas podprowadzania wina mszalnego. Zabolała go głowa i przestał grzebać w nosie. Szybko się jednak opamiętał i aby ocucić kościelnego kopnął go w ryj na dowidzenia. Pobiegł do blisko znajdującej się szkoły.

 

-Łeeeeeeleee – krzyknął Grzesiek zobaczywszy Toma. Tomi odpowiedział mu wyciągnięciem palca i zepchnięciem go ze schodów. Po przywitaniu się z innymi kumplami rozpętała się rozmowa :

-Masz majtki ?

-W dupie

-To już coś

-Idziemy na disco?

-I bugi

-Jakie bugi ?

-Nie wiem spytaj się Kasy

-Zamknij dupę !

-Przecież muszę czymś oddychać

Dzień w szkole przebiegł spokojnie poza 2 jedynami i Tomi mógł spokojnie wrócić do domu , gdzie czekały już na niego wywody na temat nauki i matury. Nic w tym dziwnego , bo w tym roku szkolnym Tomi miał pisać nową maturę.

 

Jeden z takich kumpli obudził się przysypany po łokcie śniegiem. Normalny człowiek w takich warunkach umarłby ,  ale Kamil był nienormalny . Jego matula , która chciała dostać się do pokoju nie miała takiej możliwości , gdyż drzwi zawalone były śniegiem. Kamil zawsze spał przy otwartym oknie. Po totalnym obudzeniu się wstał i wykonał niezbędne ćwiczenia rozciągające np. poślizgnał się i przywalił głową w futrynę. Z trudem otworzył drzwi i   uświadomił kobiecie , która narzekała na jego wyniki w nauce , że wychodzi do szkoły. Nic w tym dziwnego , gdyż Kamil często wychodził wychodził z domu. Stanął na przystanku tramwajowym i uświadomił sobie , że jest piątek ok. 18 wieczorem. Mając takie dane wsiadł do tramwaju. Jechał sobie bez celu i biletu , gdy zobaczył Toma pokazując mu facka. Aż tu nagle tramwaj wykoleił się i wjechał w dupę jakieś tirówc. Jako jedyny przeżył Kamil i przywitał się z Tomem

-Hej wybryku własnej podświadomości .

-Joł moja podświadomości.

Dalsz rozmowa nie miała sensu co sprawiło im radość. Szli sobie ku przeznaczeniu i gawędzili. Weszli do lasu i nagle zauważyli paśnik dla jeleni. Żucili się tam rozpędzając inne jelenie i wyżarli resztki siana. Najedzeni ruszyli dalej. Było już znacząco ciamno , więc Tomi wyciągnał zapalniczkę. I tak sobie człapali , gdy Kamilla zatrzymał  się przy kościele. Tomiego to nie zdziwiło , bo często tu lał , ale tym razem Kamil ruszył w stronę wejścia :

-Ej co ty robisz ?

-Nie wiem co się dzieje ? Nie panuje nad ciałem.

-To spewnością przez to zgnite siano.

Tomi chwycił Kamila za głowę co spowodowało zatrzymanie się jego materialnej powłoki.

Wtem drzwi kościoła otworzyły się , a na drugiej stronie ulicy wysadził się samobójca Hamasu zabijając grupkę dzieciaków.

-Aaaaaaaa – będąc w zachwycie wystraszył się Tomi

Z kościoła wyszła postać przypominająca Tomiego poza małymi wyjątkami. Był ubrany w garnitur , w ręce miał neseser , miał ulizaną fryzurę i był trzeżwy. Kamil myśląc , że to lustro walnął mu łokciem. Ładny Tomi przewrócił się.

-A cóż to twój klon ?

-Nic mi o tym nie wiadomo

-Nie bójcie się mnie – wstał oszołomiony Tomi 2 – jestem z niedaleiej przyszłości

-To znaczy z U.E. – wymądzył się Kamil

-Zamknij się teraz ja mówię – uciszył go Tomi 2 – zapraszam do środka.

Jak powiedział tak też się stało. Na ołtarzu stał Kamil 2  , ale ubrany bardzo pożądnie i nie tak bardzo śmierdział.

-Podejdżcie – powiedział głosem bardzo męskim.

Gdy Tomi 1 i Kamil 1 podeszli do ołtarza na ambonę wyszedł ksiądz. Widząc podwójnie coś powiedział po bożemu i prawa część kościoła została zmieciona przez kołujący boing

-Co to było ? – zapytał Kamil 1

-Skutek uboczny – odp. sobowtór

-Ostatni raz jadłem siano z chojca.

-Mi tam smakowało

-Zamknijcie się głupole. Wysłuchjcie mnie i niech nikt nic nie pieprzy.

-Dobrze.

-No zamknij żeś się  !

-Nie ma sprawy

-Ale masz niewygadaną gębę

-Mam to po tobie.

Ten ciekawy dowcip wprowadził nutkę ciszy w kościele.Ciszę zaburzył jednak dźwięk walących się ścian. Kamil 2 zaczał przemowę :

-My jesteśmy wami , ale 10 lat póżnie. Niech was nie odżuca nasz wygląd. Przybylismy do was z przyszłości , gdyż musicie ocalić świat.

-Jutro nie mam czsu , bo leci Ostry dużur – odchrząknął Kamil 1

-Jaki tępak – odpowiedzial sobiue Kamil 2 – a więc przejdżmy do konkretów. Wprowadzono nową maturę , którą zdaliśmy , zdali ja właściwie wszyscy oproćz Żura. To był gwóżdż do trumny.Staliśmy my się pożądnymi obywatelami , mądrymi wykształconymi studentami.

-Biedne dziecko – pow. Tomi 1

-Tak było w całej Polsce. I wtedy Ziemię zaatakowali NieMcy. Nie zabili nas , ale ich też nie dało się zniszczyć. Porywali  tylko mądrych , dlatego też Żura zostawili w spokoju. Innych , którzy zdali maturę zamykali w domu BB , gotowali z nich  rosół i robili z nimi jeszcze gorsze rzeczy. My jako nieliczni jesteśmy na wolności u Ixa w domu , gdzie nikt nie wchodzi , oprócz Żura , który też tu mieszka.

Do głosu doszedł drugi przybysz :

-Więc musicie musicie powstrzymać rozmnożenie nowej matury. Społeczeństwo musi być głupsze od NieMców. Jesteście ostatnią deską ratunku.

-Aha – pow. Tomi

-Rozumiecie co macie zrobić  ?

-Nieeee.

-A więc musicie przeniknąć do władz państwowych i uświadomić im co się stanie. Dostaniecie od nas komórki. Proszę – dali im 3 komórki  - w ten sposób będziemy się mobli komunikować się. I jeszcze jedno możecie zaginać czas i przestrzeń

-Aha

-Widzę , że nie kapujecie. Terażniejszość mając styczność z przyszłością pozwala na takie sztuczki . Są też skutki uboczne , które widać od zaraz. Na skutek działania tej siły giną  przypadkowi ludzie , ale to ich problem

-Ok. ruszamy – pow. rozradowany Tomi 1

-Taa to będzie dobre – wtórował mu Kamil 1

-Jeszczę chwilkę , musi być was trzech. Wyznaczcie jeszcze jedną osobę , która wam pomoże , ale musi ona posiadać iloraz inteligencji wyższy od sumy waszych ilorazów.

-No dobra ruszajcie

-Joł , joł – Tomi 1 i Kamil 1 wyszli z kościoła

  -No to ich mamy  - pow. Kamil 2 do Toma 2  i zniknęli

 

Najpirw

 

-NieMcy pierwszy raz słyszę co to jest ?

-Nie wiem. To chyba gdzieś na podkarpaciu.

-A ciekawe w jakim języku mówią

-No jak są góralami to chyba po skandynawsku

Zamroczone chłopaki gadali przez dłuższą minutę po czym przyjechały gliny i ich zgarnęli.

Następnego ranka w całym mieście nie było prądu , dlatego też Biały mógł wyjść ze swojego pokoju, gdyż drzwi się odblokowały. Miał elektryczne drzwi , które otwierały się tylko wtedy , gdy nie było prądu. Mamma zamknęła go w nim i kazałaq mu grać przez ostatni tydzień. Biały choć się sprzeciwiał nie miał nic do gadania. Wreszcie po tygodniu grania wyszedł ze swojego pokoju i próbując zejść po schodach nogi odmówiły mu posłuszeństwa ( albo na odwrót ) i wywalił się opadając na dół. Gdy był już na dole wreszcie zakapował , że ma 2 ręce.Ta wiadomość zaszokowała go. Postanowił coś przekąsić. Wyszedł na dwór i upolował rydlem wronę. Skonsumował ją. Podjechał autobus , z którego wysiadł Tomi i Kamil i pomachali Białemu. Przeszli na drugą stronę ulicy , a przy okazji autobus wjechał w dom Żura. Biały popatrzał się na zniszczenia i pomyślał sobie jak autobusy jeżdżą skoro nie ma prądu. Ta dygresja nie zmieniła faktu , że Biały odpowiadał planowi Toma i Kamila . Jego IQ wynosiło 2 , wieć wszystko się zgadzało.

-Cześć – zakomunikował Tomi

-Co chcesz ?

-A co mi daaaaasz – pow. Kamil z akcentem na a.

-Biały idż się ubierz mamy dla ciebie robotę

Biały odkrył tajemnicę czemu było mu zimno. Był w samych majtach dotego na głowie . Poszedł się ubrać. Wyszedł po pięciu minutach w skarpetkach.

-Ok. co robimy ?

-Masz – dali mu komórkę i wyjaśnili mu wszystko co było do wyjaśnienia. Biały od razu się zgodził , gdyż nic nie miał do roboty , bo nie było prądu i nie mógł grać.

Postanowili w trójkę , że przygotują najpotrzebniejsze rzeczy i po południu ruszą na Warszawę.

Tomi wszedł do swojego hausa i dowiedział się od matuli , że niedaleko w elektrownię walnął samolot. Tomi spakował najpotrzebniejsze rzeczy : spadochron , który znalazł na strychu , blaszane wiadro , trochę żyznej ziemiii kilowego szczura. Tak przygotowany wyszedł na dwór  i powiedział :

-Wychodzę

-Wróć na wtorek  - usłyszał i poszedł

 

Stary pijok siedzi spokojnie na przystanku z winem i mówi coś do siebie :

-Eeeeeeeeeeeee  eeeeeeeeeeeeee e.....eeeeeeeee

Naprzeciwko niego pojawia się poświata i nagle coś przydupia w ziemię . W tym samym momencie tuż obok w elektrownię wali samolot na co pijok :

-..........ta dzisiejsza........bleeeeeeeeeeeeee .................młodzież...

Tak naprawdę to nie była ta dzisiejsza młodzież, lecz coś znacznie gorszego. To nie była też lekcja matmy , tylko cybergłup wysłany z przyszłości. Jago zadaniem jest powstrzymanie grupy najodważniejszych i zdecydowanych na wszystko wybrańców przed wypełnieniem planu. Cybergłup wstał otrzepał się i przejechał go wóz strażacki.

 

Wybrańcy planety spotkali się u Białego pod chlewem.

Biały przyniósł parę gierek , dysk twardy , zdjęcie Krzaka Taka i interkolerkę od czołgu.kamil natomiast przyniósł sanki , słoik ogórków ,  figi damskie , kyóre ukradł Matysowi  , głowkę kapusty no i 2 zdechłe z nudów muchy. Jak widać wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy były w ich posiadaniu, więc ruszyli w stronę Grodżca do Warszawy w poszukiwaniu przygód.

Po długiej i męczącej podróży  niemiłosiernie zmordowani siedli sobie koło sp. Kopalni w Grodżcu :

-Coś mi zaświtało – krzyknął Tomi do bóbr wie kogo

-Raczej miałeś spięcie

-Możliwe , ale musimy znależć jakiś pojazd

Biały przysłuchując się dodał swoje 3 pensy :

-W nogi !!!!!!!!!!!!

Zza winkla wyskoczyła grupa tubylców z kijami. Możliwe , że chcieli pogadać , ale te złudzenia rozwiał pierwszy z nich łamiąc deskę na plecach Kamila. Kamilla zdenerwowany zaistniałą sytuejszyn odwrócił się i wykonał coś czego nigdy by się nie spodziewał. Głowa przeciwnika potoczyła się po jezdni :

-Chłopaki , posiadamy międzyczsową moc . Dokopmy im.

I tak też się stało.

2 cwaniaków z granatem chciało się rzucić na Białego , ale przejechał ich autobus. Kolega z tasakiem w ręku chcąc uciąc coś Tomiemu został przysypany przez węgiel zrzucony z szybu. Tomi atakowany przez gościa z  brodą i turbanem wskoczył na ścianę , zrobił obrót w powietrzu i wylądował telemarkiem na plecach. Wraz z tarbuniarzem zaczęli wymierzać soebie ciosy, jednak Tomi wykorzystał swą moc i będąc 3 razy szybszy od ofiary zmasakrował mu krocze , a nawet obciał mu głowę.

 

21 grudnia roku pańskiego dobiegał końca. Chłopcy  liżąc rany zostali zasypani 6-metrową zaspą śniegu. Zamarzli , więc nie mogli sięgnąć  nawet po rozlane wino. Wtem ze strony Wojkowic wyjechał autobus , wpadł w poślizg i przywalił w zaspę budząc zamarzniętych. Tomi wydostał się jakoś spod kołai zauważył , że ten autobus jedzie do Mierzęcic , czyli gdzieś tam są samoloty. Zawołał resztę. Kamil założył spodnie i wszedł do bagażnika , Biały natomiast wypluł resztki rury wydechowej i wsiadł z Tomim do zapchanego autobusu, a ponieważ pora była póżna powiedział :

-Dzień dobry !

W odpowiedzi dostał butelką w łeb

-Kto to zrobił ? – zpytał zbulwersowany

Z przodu wstał łysy dresiarz 2 na 2 mówiąc :

-A co nie pasi ?

-Nie wszystko..w porządku – wykrztusił Biały wciąż mający problemy z oddychaniem mając w gębie resztki rury. Szafa zaczęła przedzierać się w stronę Toma i Białego przypadkowo zadeptując parę osób postronnych i rozwalił nimi szyby po prawej. Po lewej nie pękła żadna , bo tam już nie było szyb od poprzedniej wypawy na dyskotekę. Szafa podszedł do chłopców dysząc ze wściekłości. Między zębami miał czyjąś głowę , a w ręce bazookę. Z tyłu autobusu wszyscy się posrali i połowa uczestników wycieczki próbowała wydostać się na zewnątrz. 2 na 2 wziął zamach przez co rozwali dach :

-Giń śmieciu

Tomi bez nerwów wysnął rękę przed siebie i powiedział :

-Przesuń się mały – szafa wyleciał z hukiem zabierając ze sobą kilka osób i przednią szybę wbijając się w ziemię poza horyzontem. Tomi i Biały zasiedli z przodu. Biały poprawił majtki i wytarł nos. We wraku autobusu pozostało jeszcze kilka osób , z czego połowa nie żyła , a druga była zbyt naćpana lub zachlana by się wydostać. Jedynie kierowca nie zwracając uwagi na pogodę słuchając wolkmana z lekcją esperanto wycofał autobus i z letkimi problemami ruszył wrakiem w drogę podgwizdując pod nosem.

 

 

Autobus z letkim spóżnieniem dotarł na miejsce. Poza koziołkowaniem i potrąceniem rowerzysty podróż była spokojna.Tomi i Biały wysiedli przez 6-metrową dziurę z prawej strony. Otrzepali się ze śniegu i ruszyli żwawym krokiem w stronę kasy , gdzie ludzi było jak mrów , a może i mniej.

-Ty łerys Kamil ? – spyt. Tomi

Chłopcy jednocześnie odwrócili się patrząc na odjeżdżający szkielet autobusu.

-Kamil com do nas !

I wtem w autobus przywalił pociąg pospieszny rozwalając go doszczętnie. Kamil usłyszawszy dziwne szmery obudził się. Zauważywszy , że jest już na miejscu wstał i w trójkę udali się na disco. Zagięcie czasoprzestrzenne uwidoczniło się , aż za bardzo co spowodowało wykolejenie się pociągu Będzin – Oslo  i przemieszczenie go w czasie. Nikt nie przeżył. Jedynie kierowca leżący na ulicy słuchał wolkmena. Gdy po chwili zajarzył co się stało powoli jakoś wstał , wytarł pot z czoła i ... przejechał go tir.

Przy kasie stało 3 miśków i jakiś biały afro-amerykanin , do którego zagadał Kamil :

-Co się gapisz wypierdku solidarności – wszyscy się na niego spojrzeli i tylko Tomi i Biały zaśmiali się , lecz po chwili Tomi odezwał się żeby nie wywołać tak szybko burdy:

-Czemóż to tak wulgarnie odezwałeś się do do tej małpy panie Kamilu ?

-Chciałem tylko obrazić to dwulicowe ścierwo

-Dobra zakończmy tą rozmowę o bardzo wysokim  poziomie dowcipu , z mała sugestją na s.

-Po ile wstęp ?

-Dycha – powiedziała kasierka bardzo męskim głosem

Chlopcy doszli do wnisku , że nie mają kasiory za co dostali ochrzan i trepy od ochroniarzyi nie pomogła tym razem im moc. Zmordowani wstali z rowu. Jakiś strażak oblał ich wodą i krzyknął :

-Ktoś tu żyje !!!

Nie zwracając uwagi na niego cała trójka ruszyła w stronę dyskoteki. Podczas leniwego marszu zaczepił ich jakiś nieogolony arab pytając o ambasadę USA.Nie znająć odpowiedzi na to pytanko wysłali go na disco.

-Ale jestem zmęczony – zakomunikował Biały

Kamil szybko wyjął sanki mówiąc , że ma pomysł. Wszyscy siedli i czekali co powie Kamil :

-Tak sobie posiedzimy , aż wreszcie coś nas walnie z tyłu przez co przyspieszymy

Ten pomysł od razu nie spodobał się Białemu, który siedział jako ostatni. Chciał wstać , ale było za póżno. Zostali śmiertelnie trzepnięci przez jakiegoś pijanego burmistrza.

-Ale czad co nie – krzyknął  Kamil , któremu wiatr rozwiał włosy na plecach przez co Tomi poczuł się jak w lesie , tylko że w lesie nie jest bardzo rozwinięta fauna jak w Kamila włosach.

Białemu przy zderzeniu nastawił się kręgosłup , przez co mógł już dotykać palcami kolan.

Tak sobie suneli po drodze , aż zobaczyli światełko przed sobą. Było coraz bliżej i bliżej. Tomi próbujać chamować wpadł pod szyny krzycząc : -Ciąg mi sznura  !!!!!!!!!!

Biały i Kamil udając , że nic nie słyszą pomyśleli , że zoofilia jest coraz barziej popularna. Nastąpiło zderzenie. Chłopcy rozpryśli się jak odłamkowy. Po paru minutach pozbierali się do kupy.

-Czemu mi nie pociągłeś !!?!!!? – z wyrzutem krzyknął Tomi do wszystkich wokół

-Bo lubię babki – odp. Biały

-Miałeś mi pociągnąć za sznur od spadochronu cywilizowana małpo !!!

-Aaaaaaa ..to nie ma sprawy

I Biały pociągnął. Spadochron otworzył się i zaplątał w liny najwyższego napięcia. Nastąpiło ogromne spięcie. Tomowi całe szczęście nic się nie stało , bo miał swoje ulubione obuwie gumiaki. Postanowili , że spadochron spakują , gdy straci elektryczność i poszli na disco. Wyglądali dość nienormalnie , a zwłaszcza Tomi z 12-sto metrowym spadochronem za sobą. Podzeszli pod klub. Nie było słychać muzyki tylko ktoś krzyknął :

-Nie ma prądu w całym stanie

Chłopcy ochoczo popatrzeli na siebie choć nie był to ciekawy widok.

Po chwili nastąpił kolejni w tym dniu wybuch. Disco eksplodowało pochłaniając mnóstwo istnień .

-Arab chyba nie dostał wizy – stwierdził Biały i postanowili , że z zabawy będą nici , więc żucili się spać pod najbliższe drzewo.

 

Póżńi

 

Pierwszy obudził się Kamil , gdyż wóz policyjny przejechał mu nogę. Wydobył się spod śniegu i założył spodnie. Wszędzie było dużo ludzi w kamizelkach , ale Kamilowi zupełnie to zwisało. Tomi i Biały też się obudzili , gdyż poczuli , że Kamil się poruszył. Napili się ciekłego azotu , żeby się rozgrzać i złożyli spadochron. Następnie na paluszkach przemknęli się między glinami i wyszli na prostą.

-I co nał ?

-Jak to co ? Trzeba coś zjeść.

C-Co my tu mamy ? – sam się spytał Biały i zaczął grzebać po plecakach. Znalazł ogórki . Kamil tmczasem udał się na polowanie. Wyrwał sobie żebro ( i tak miał jeszcze 5) i zostawił jako przynętę. Zaczaił się w śniegu i czekał. Wtem ni z tą ni z tamtąd coś wyskoczyło na przynętę i zaczęło ją  łapczywie obrzerać. Kamil po stoicku przemówił : - Tomi choć tu.

Tomi przestał oblizywać żebro i przyczaił się z Kamilem. PO chwili przyleciały 2 wróble. Kamil przywalił  jednemu metalowym prętem przez nery, a Tomi walnął drugiemu z baśki przez co zemdlał (Tomi).

Biały tymczasem nie mogąc otworzyć ogórków poszedł do sklep. Steroryzował 90-cio letnią ekspedientkę płytą zasranego Ich sześciu  i , że jaj obciągnie. A żę był to bardzo dobrze wyposażony sklep mięsny gdzie było w ch..użo mięsa. Biały wziął tasaki uciekł. Po drodze spotkał kumpli. Zasiedli do stołu. Obrali wróble z piór , a Biały otworzył tasakiem ogór. Jakoś się podzielili. Biały dostał wodę z ogórków , Tomi grzyba , a Kamil ogórki. Po nażarciu się ruszyli  na najbliższe lotnisko.

-Patrz.

-Co?

-Jaka ta historia jest głupia...

-Nie pierdulcie comon.- przerwał Kamil

-Ależ tyś nie wychowany - zareagował Tomi

-I znów mnie obrażasz

-Bo mam małe wymagania

-Tak samo jak twoje jaja

-Ale ciebie zaspokajają

-Dobra przestańcie sobie słodzić - przerwał im Biały

Podeszli do siatki ogradzającej lotnisko. Biały myślał , że jest pod prądem i się nie pomylił. Miał bardzo ładny lot , lecz z lądowaniem było znacznie gorzej.

Wylądował przypadkowo koło reprezentacji Polski w karatę , która czekała na samolot (jaki bezsens).

Tomi nie widząc rozmiarów ryzyka krzyknął:

-Hej dałny podnieście Białego

To najwyrażniej nie spodobało się karatekom i wychylając ostatnią butelkę soku z papryki  ruszyli do ataku.

Biały widząc , że kumple są w niebezpieczeństwie schował się za budynkiem.Tysiąc kopów masowało ciała Toma I Kamilla. Podczas jednego z nich Tomi poraz pierwszy zobaczył własne plecy. Na Kamilu nie robiło to wrażenia, gdyż zemdlałpodczas pierwszego ciosu. Doszczętnie skopani dumnie opalali się na płocie.

Karatecy odchodząc przemówili :

-Następnym razem ..............- ale nie dokończyli zdania , gdyż Kamil przemieszczając się ze sprytem zdechłego konia urwał jednemu głowę pędem powietrza.

 Tomi uczynił to samo tylko, że trafił w Kamila. Dalsza walka nie wymaga komentarza. Flaki rozrzucone były w promieniu kilku dób. Biały przy okazij trochę sobie pojadł.

-All conect. Chodżcie jakiś samolot trza zaj..ukraść....

Z takim przekonaniem wpadli na lotnisko. Stały tam 2 samoloty. Pierwszy był cudem noweczesnej techniki , a drugi był bxdetny.

-Który bierzemy ?

To pytanie retoryczne wywołało burzę mózgów i konsternację. Po dłuższej chwili namysłu wybrali cud techniki. Ale jakoś tak na niebie pojawił się kolejny samolot. Najwyrażniej lądował , ale pech chciał , że żle obliczył trajektorię lotu i przyparkował w hangar z new vehicle. Przy czym Tomi znalazł 200zł mówiąc : -Jak pech to pech!

Udali się do wraku. Właściwie nie wyglądał tak żle. Koła wylane z betonu pasowały do rozkładających się zwłok konia na schodkach. Z prawej strony nie było silników , za to z lewej też ich nie było. Samolot napędzany był energią atomową. Posiadał jeden silnik , którego trudno było zlokalizować. Zdemolowana kabina pilota nic nie ujmując ustępowała znacznie bardziej zdemolowanej części dla pasażerów. Chociaż nie był przystosowany do prezwożenia ciężkich pojazdów to w luku bagażowym jakimś cudem zaparkowany był tir. Tomi i biały mieli zaszczyt jako pierwsi wejść na pokład. Smród był nie do zniesienia , ale szybko wszedł Kaml i zwalczył go swoim. Gdy już wszystko śmierdziało jak należy Tomi zasiadł za plastikowym 20cm pofałdowanym prętem - sterem.

-Umiesz latać -spytał ze strachu Kamil

-Kiedyś spadłem z dachu.

-A to przepraszam - Kamila wątpliwości zostały rozwiane.

Tomi wpierw chciał ustalić gdzie jest radio. Pogrzebał przy panelu i .. walnął go prąd dość daleko. Dobrze , że miał gumiaki. Biały widząc co się dzieje pogrzebał w nozdżach i pow. :

-Zaiskrzyło między nimi

Nikt tego nie usłyszał , bo kto by słuchał trzeżwego Białego. Za to Kamil szybko dopadł steru :

-Wg. moich obliczeń na przekątną matryca syionidalnei sinusa obu czwórboków powinno to być tu ..

I jakimś cudem udało mu się. Załączył radio !!! Nie ważne jakie. Nie będziemy przecież obrażać wyznawców religijnych to by była już przesada. Wreszcie przyszedł Tomi i zwrócił się do Kamila :

-Ty dwulicowy katolicko-prawosławny wyznawco braminizmu-deizmu krzesła.

-Co chcesz ? -zapytał z zaciekawieniem Kamil

-Jest tylko jeden sposób by odpalić ta machinę.

-Jaki ?! - żucił się na niego Kamil niemalże zabijając Toma ciężarem swojej ręki.

-No...jeszcze nie wiem , ale zaraz coś wymyślimy.

Biały nie mogąc wytrzymać tej konsternacji poprawił majty , bo coś go gniotło. Odwrócił się , a tam znajdowała się pokażnej wielkości interkolerka czołgowa , o której najwyrażniej zapomniał. Pobiegł szybko do maszynowni. Gdy po  paru minutach do niej dotarł uczynił użytek z intelkolerki  coś zepsuł i wrócił:

-Teraz będziemy mieli trochę koni więcej - powiedział zadowolony z siebie. Podszedł do kokpitu i spróbował odpalić swoim sposobem - Biały nie miał gumiaków.

Chłopcy poczekali ,aż przyjdzie i Tomi wreszcie coś wymyślił :

-Weżmiemy go na popych !

Biały już chciał ściągać spodnie , ale mu wytłumaczyli o co chodzi i się uspokoił . Biały z Kamilem zaczęli pchać samolot. tomi siedział przy kokpici niczego nie dotykając. Pchali , pchali , aż wreszcie coś zaskoczyło i  .... Kamil jako pierwszy znalazł silnik. Trochę go przypaliło co nie zmieniło faktu , że cały czas śmierdział. Chłopcy ruszyli  jakoś w górę i Biały pow. :

-Czujecie to ?

Cisza.

-Kilka koni więcej to jest to.

-Tak - przyznał mu rację Tomi , żeby się więcej nie odzywał

 

Tymczasem zupełnie gdzie indziej.

-Po ile te jajka ?

-6zł

-To 2kg proszę

-Aaaaaaaaaaaaa

-Aaaa

Tę rozmowę na targu przerwał Cybergłup biegnący w bliżej nie okreśłonym kierunku. Tuż za nim pędził Osiedlowy Oddział Obronny co wszystko tłumaczył. Znudzony zaistniałą sytuacją Cybergłup odwrócił się i poczekał na ofiary:

-Gdzie biegniesz ? -odezwał się do pierwszego lokowatego gościa

-A lecę se pobiegać.

Była to chyba błędna odpowiedż , gdyż lokowatemu odjęło mowę i nogi. Reszta OOO nie stawiała już takiego oporu jak lokowaty. Przy okazji ruch na pobliskiej ulicy zablokowany został przez wybuch wulkanu. Naszczęście tylko nielicznym udałó się przeżyć.

 

-Jaki obraliśmy kierunek kapitanie Spook -zażartował Tomi

-Do twojego dupska -Biały

-Ale ono jest już zbytnio wyeksploatowane - Tomi.

-Kamil coś o tym wie -Biały.

Całe szczęście Kamil nie słyszał tej rozmowy , gdyż poszedł do kibla. Jako , że był anorektykiem musiał trochę poćwiczyć nad swoją sylwetką , więć siadł na sedesie. Tomi i Biały cały czas dyskutowali jaki obrać kierunek. Właśnie przelecieli nad wulkanem i kierowali się do W-wy. Niedaleko od nich Cybergłup biegł w bliżej nie określonym kierunku. Wtem jego proradziecki czujnik ruchu ... zepsuł się. Dziwna to rzec się stała , gdyż psuł się góra 2 razy dziennie. Ale najnowszej generacji sprzęt nie był mu już potrzebny , gdyż ujrzał na niebie swój cel. Namierzył go.ultragranatową wiązką podzieloną i

czekał na odpowiedni moment i wystrzelił rakietą ziemia-podziemie w jego kierunku. Na statku Kamil właśnie skończył ceremonię :

-O nasz Boże jaki smród !!

Tak , tak odór był niedozniesienia tak samo jak myśl o tym kiedy Kamil ostatnio mył ręce.

-Coś ty tam narobił  - zapytał zgłodniały Biały

-Figurkę z bronzu

Obudził  się nawet kilowy szczur Toma , który nie był przyzwyczajony do takiego smrodu , choć mieszkał z Tomem. Chciał wyskoczyć przez okno , ale było zabite dechami ,

 więc biedak musiał się przyzwyczaić.

-Kamil otwórz drzwi. Niech się przewietrzy.

Kamil założył spodnie i otworzył drzwi. Wir powietrza wyciągnął mu i go na zewnątrz. Samolotem rzuciło w bok i powstał ogromny przeciąg

-Od razu lepiej .

-Teraz siadaj i nic nie gadaj. My sobie poradzimy ziemnioku.

Kamil niestety nic z tego nie słyszał , bo miał brudne uszy i spadał w dół. Jego swobodne spadanie w dół spowolniło  uderzenie rakiety. Dobrze , że to Tomi miał spadochron , bo inaczej Kamil by przeżył. I tak grubej świni się udało. Spadł głową wprost na betonowy chodnik. Miał miękkie lądowanie. Podczas tego incydentu złamał sobie rękę, potem nogę ,

następnie ręka mu się nastawiła i coś mu wpadło do oka.

 

-Kaj megłom ein ćifart - zadumiał się Cybergłup. Nie przejoł się zbytnio gdyż często nie trafiał. I pobiegł za samolotem w bliżej nieokreślonym kierunku.

 

Robiło się ciemno tu i ówdzie dookoła. W samolocie nie wzruszony Tomi spał , a Biały opowiadał mu o ostatnim odcinku P.Rangers. Tomi nie mogąc słuchać takich głupot obudził się:

-Wiesz co ? Zgłodniałem. - pow. zaspanym głosem

-Nie wiem - potwierdził Biały to , że jest głupi.

-A ty Kamil ? - krzyknął Tomi do tyłu

Cisza.

-Chyba też nie wie - stwierdził Biały

-Napewno poszedł do kibla.

-Zadzwoń po telepizze - Biały

-Nie wiem czy nas obsłużą na takiej wysokości - Tomi

-Jakiej ? - Biały

-Nie wiem. - Tomi

Biały wyjął komórkę , a tu nie ma zasięg. U Tomiego to samo

-Ha , ale nam szajs dali.

-Spewnością T.P.S.A.. To wszystko tłumaczy.

Więc wyjebali je przez otwarte drzwi. Tomi nie mógł już wytrzymać z głodu i zaczął oblizywać z brudu pokład.

 

Tymczasem Kamil wstał , założył spodnie i przejrzał na zaropiałe oczy. Nie wiedział gdzie jest , ale to nie zbiło go z tropu.Zobaczył jakąś postać biegnącą z oddali i spróbował zapytać się o drogę:

-Pszeprarzam.

Kamil wystawił rękę , o którą przybysz zahaczył głową i walnął o ziemię. Kamil pomagając mu wstać nadepnął mu na jaja:

-Wie pan którędy do W-wy.

Klient machnął ręką w którąś stronę , a następnie powtórzył to w kilku kierunkach.

-Mógłbyś się zdecydować.

Kamila cholernie swędziało dupsko , dlatego co chwilę się drapał

-No to przynajmniej która godzina ? - zapytał ostatni raz Kamil.

Klient znów wystawił rękę. Kamil chcąc zobaczyś bliżej zchylił czoła.

-Eno koleś przecież ty nie masz zegarka. Jakiś dziwny jesteś. Idż se z tąd , bo jak mnie poniesie.. - Kamil zdenerwołał się.

Klient odwrócił się i pobiegł w bliżej nieokreślonym kierunku.

-Ej coś zostawiłeś - zauważył Kamil. Podniósł to coś i rzucił w kierunku dziwnego towarzysza.

-Głupi palant - pomyślał Kamil najprawdopodobniej  o sobie. Odwrócił się i poszedł.

 

Chwilę wcześniej Cybergłup biegnąc w bliżej nieznanym kierunku zobaczył jak jeden z jego celów podniósł się z ziemii. Postanowił go zgładzić. Rozpedził się po cichu i chciał go zaskoczyć z tyłu. Ale Kamil niesamowicie szybko zareagował i wystawił rękę zdzielając Cybergłupa po głowie oraz sklepał o po jajach. Cybergłup otrząsł się z tego niespodziewanego kontrataku i spróbował kilkakrotnie uderzyć cel prawymi i lewymi sierpniowymi. Ale drapiący się po dupsku Kamil omijał ciosy

 z szybkością tabletki przeczyszczającej i gracją motyla. Więc Cybergłup postanowił zadać piekielnie mocny cios  i ... .. . minimalnie chybił , na co Kamil odpowiedział piekielnym walnięciem z baśki. Zaszokowany Cybergłup postawił wszystko na jedną kartę. Podłączył 10kilowy ładunek wybuchowy i oddalił się na bezpieczną odległość. Przynajmniej tak się wydawało. Kamil jednak odparł także ten atak. Odrzucił ładunek w Cybergłupa , który nie zdążył nawet zobaczyć z jakiej wysokości przywali w ziemię. Niedaleko gdzieś. Kamil usłyszał ogromny huk za sobą. Chciał zobaczyć co to mogło być , ale ten huk zagłuszył wybuch w kopalni , przez który obraz w odległości 26 rzutów beretem zapadł się pod ziemię.

 Naszczęście nikt nie przeżył , ale pech chciał , że Kamil stał akurat na początku olbrzymiego urwiska i przeżył. Niezbyt wzruszony tą sytuacją założył spodnie i poszedł dalej.

 

Jeszcze daly

 

Tymczasem chłopaki na statku zachowywali się jak obrońcy Schalke. Tomi myśląc, że Biały zapanuje nad wszystkim usnął , natomiast Biały nie myśląc doszedł do wniosku , że Tomi o wszystek zadba toteż usnął snem bliżniaczym. Tak oto obydwoje się zrobili  w banbuko i samolot powoli zmierzał ku przywitaniu ziemii. Na szczęście obudził się Tomi , którego ugryzł kilowy szczur. Tomi szybko mu oddał , wypluł nogę i spojrzał przez zabite dechami okno. Następnie spojrzał na Białego , któremu obsunęły się majty , spojrzał jeszcze raz na zdjęcie swojej rodziny i huralnym ziewem usnął. Nic nie mógł zrobić , bo i tak nie umiał latać samolotem. Niedość , że było tragicznie to na szczęście rozpoczęła się zamieć. Jak trudno było się domyśleć zaczął też padać śnieg.

Natomiast trochę niżej autobus wycieczkowy pełen dzieci zatrzymał się zgodnie z nową ustawą zabraniającą jeżdżenia po ciemku. Dobrze , że kierowca był pijany i znał się na polityce.

Prawie udało mu się wysiąść z autobusu , gdy przywalił w nich samolot. Gdy śnieg sięgał już 2 metrów z płonących zgliszczycudem wydostały się 2 osoby. Przeżyli dzięki zagięciu  w czasie , dlatego też parę sekund póżniej (tudzież dalej) przez przypadek wojska Usa zrzuciły na nich napalm. Ich apteczki były empty , ale jeszcze trzymali się na nogach.

Z oddala słychać było wycie syren , ale Biały szybko doszedł do wniosku , że nie jest tak głupi jak Odyseusz i nie da się nabrać tym wyspułkowanym nimfom wodnym. Powtórne przypadkowe zrzucenie napalmu oczyściło teren ze śniegu , więc zaczęli uciekać przed nadjeżdżającą grupką wyjących syren. Dobiegli do 2-metrowej skarpy. Obawiali się zeskoczyć przecież mogli sobie coś zrobić.

-To już koniec - pow. Tomi - nie uda nam się skoczyć

-Tak. Przecież jesteśmy tylko ludżmi - potwierdził Biały.

Stali tak przez dłuższą chwilę czekając na rękę sprawiedliwości. Kilka oddziałów policji wraz z wojskiem Nato przeszukiwało teren. Przeszli obok Tomiego i Białego , zeskoczyli ze skarpy i poszli gdzieś dalej. To wszystko przez ten padający śnieg , który otulił pomazańców bożych i przypominali wnet bałuwanów. Chociaż bez śniegu byli do nich bardziej podobni. Było tak cholernie zimno , że ich ciała zahibernowały się. Nie czuli już głodu , zmęczenia , nie byli spragnieni ani też mądrzy. Nie czuli nawet odrażającego smrodu Kamila. Byli szczęśliwi. Bóg miał ich w swojej opiece.

 

A dalej Kamil szedł po polu ku światełku , które było widać z daleka. Dobrze , że był przyzwyczajony do zasp śnieżnych , bo inaczej nie ruszył by się z miejsca. Naszczęście zrobił kilka kroków do przodu. Dobrze że nigdzie nie było futryny , bo by tego nie przeżył. Doszedł do latarni i przywalił w nią  głową , bo inaczej by jej nie zauważył. Podciągnął spodnie i odwrócił się. Tuż za Kamilem podążał niezmordowany Cybergłup. Widząc szmat pola przed sobą i zygzakowaty tunel pośrodku niego doszedł do wniosku , że nie będzie szedł śladami Kamila , ale pójdzie skrótem. To też uczynił. Nie zrobił 2 kroków , a ty JEEEP przez b. Wylecił jak kał z odbytnicy. Ledwo co się podniósł , zrobił krok , a tu ..reaply. Powtórzył to jeszcze parę razy (najwyrażniej spodobało mu się) i wylądował na skupie złomu bez s. Ostatkiem mocy baterii wstał , przyspawał nogę i ........ zgniotła go prasa ! "Pole minowe  - teren wojskowy. Wchodzisz na własne ryzyko."- głosił napis na słupie. Nie wzruszyło to Kamila , który obgryzł paznokcie , pogrzebał w pierdzie , ale to nie starczyło , cały czas był głodny. Przedarł się przez drót kolczasty zbudowany z żyletek , przy okazji ogolił się i obrzezał. Było ciemno jak za PRL-u. Dobrze , że latarnia dawała światło i Kamil zobaczył przy ulicy potrąconego psa. Biedactwo piszczało z bólu. Kamil ze łzami w oczach podbiegł do niego :

- Co słychać ? - zagadał. Zobaczył z bliska złamaną nogę psa i oczka mu się zaświeciły. Nastawił ją przez co pies go ugryzł. Nie wpadł w panikę , lecz wyrwał nogę i ją obrżarł. Pies cały czas czule go kąsał , ale Kamil zdążył go obgryźć pierwszy. Z wycieńczenia i z utraty krwii usnął w rowie. Dobrze , że śnieg powtórnie się rozpadał , bo miał by zbyt dogodne warunki.

 

23 grudnia. Zaczęło świtać.  Zaczął wić także silny wiatr. Przeleciał przez sad , pole , ulice , pomiział niedżwiedzia po jajkach , aż wreszcie doszedł do dwóch bałwanów na zboczu skarpy. Pchnął ich przez co zlecieli na dół. Tomi pierwszy przywalił głową w zlodowaciałe podłoże , ale to go jeszcze nie obudziło. Obudził się dopiero wtedy , gdy Biały spadł na niego. Tomi wstał , wytarł stalaktyty z nosa i zobaczył , że Biały się nie rusza. W normalnych warunkach byłoby to normalne , gdyż Biały rusza się spontanicznie i nieregularnie , ale przy tak sprzyjających warunkach jakie panowały to była niespodzianka. A tu już z samego rana rozpętała się kolejna zamieć. Tomi chcąc Białemu zrobić sztuczne oddychanie dupa-usta

chwycił go za gardło , żeby się nie wyrywał. W ostatniej chwili Biały otworzył oczka i odepchnął Toma , który machnął ręką i pow.:

-Następnym razem się uda - po chwili dodając - Myślałem , że nie żyjesz !

Biały otrzepał gacie , wytarł nosa , wylizał to co pies liże  i odpowiedział :

- Symulowałem. Chciałem zobaczyć co zrobisz. No wiesz taki żart.

-Przecież wiesz , że nie znam się na żartach

- Ja też się nie znam , dlatego mi nie wyszedł

Tomi spojrzał na krocze Białego by potwierdzić jego ostatnie zdanie i dodał :

- Jesteśmy tacy tępi , niewyuczeni , bez poczucia humoru. Czy uratujemy świat ?!? - zadumiał sie Tomi

- A stolec mnie to obchodzi - szybkim ruchem w kichy Toma Biały zakomunikował , że naprawdę nic go to nie obchodzi po czym chwycił się za bok mówiąc :

- Alee mnie jebie w stawie uff

-Przecież nie umiesz pływać - Tomi

Biały zrobił krok do przodu i przywitał ziemię :

-Cześć

Jako , że znów mu nie odpowiedziała wstał i poczuł , że go już nie jebie :

- To musiał być jakiś skurcz , ale teraz jestem niesamowicie głodny jakbym z 3 godziny nie jadł

- No to choćmy na polowanko !

I tak też uczynili. W pobliżu był zamarznięty staw , więc tam się udali.

 

Trochę gdzie indziej o podobnym czasie obudził się Kamil. Wyglądał jak po wizycie u urologa , a urolog był pedałem. Poprostu nie wyglądał najlepiej , no i bardzo dobrze.

-Bi bip - usłyszał

- Co to było ? - nie wiedział co to było , więc się tym nie przejął.

Nic sensownego przy sobie nie miał , gdyż  2 zdechłe muchy ożyły i odleciały z nudów. Zgniła główka kapusty nie wyglądała aby smacznie , dlatego ją zjadł. Zostały mu tylko czerwone stingi , które ukradł pewnemu żydowi. Był wykończony. Postanowił więc pójść na peron. Liczył , że spotka jakiś kumpli i pobawią się strzykawkami. Nikogo konkretnego nie spotkał , więc siadł przy ławce. Ludzie zaczęli rzucać mu kasę. Moment póżniej założył spodnie , zebrał kasę i udał się do baru.

Przepił całe 1.40 zł i napruty wrócił na peron. Wyglądał jakby był kotny co zasugerował mu pies objszczawszy mu nogę. Kamil mu oddał i kopnął na tory. Akurat przyjechał pociąg :

Ding dong - Chujów sto......hę he (chrypka) ah przepraszam . Pociąg z południa przez Warszawę na północ podjechał na jedyny peron. - ding dong

Kamil szybko zareagował na ten znak z nieba i wepchał się do przedziału. Zżygał się na dzieńdobry przez co miał cały przedział dla siebie.

Tylko na końcu ktoś leżał. Był zbyt pijany lub nie żył. Kamil kulturalnie zajął miejsce przy oknie , wytarł je obsmarkanym rękawem i zobaczył , że nic ciekawego się nie dzieje. Pociąg ruszył przez co Kamil wydobył z siebie resztki żułci.

Doszczętnie zdewastowany Cybergłup przyspawał sobie trochę metalu tu i ówdzie , tam coś przykręcił i już mógł chodzić.

Napił się oleju , nasmarował wary i jako tako ruszył w bliżej nieznanym kierunku. Wszedł na tory i zardzewiała mu noga. Przeprowadził szybką operację ryja przywalając nim w drugą szynę. Nie pomogła nawet szybka prefanacja czaszki. Noga nie drgnęła :

- On ein eczszej ot - nie mógł się poddać tym kolejnym niepowodzeniem miał przecież misję , więc wyrwał nogę w kolanie i ........

przejechał go pociąg.

 

Biały ojszczał lud wypalając w nim przerębel i pow. :

- Ja tam szybciutko wskoczę , złapę jaką fokę i ją tu wyrzucę OK ?

-Nie ! - odpowiedział  negująco Tomi

Więc Biały wskoczył do wody. Dawno nie miał z nią kontaktu i wpadł w szok termiczny i szybko z niej wyskoczył. Napalony Tomi , któremu zamarzły oczka ponieważ stał w miejscu przez minutę zobaczył , że coś wyskoczyło. Rzucił się na to i wyrwał kawałek mięsa :

- Jak ci zara lutnę to się skończy - powstrzymał go Biały .

Wyrwał swojemu najlepszmu przyjacielowi z gęby kawał swej nogi , napluł na nią i przykleił. Za karę zbił Toma niezbyt mocno , bo nie miał siły. Chłopaki byli tam zmarznięci i zmordowani , że odczucia ludzkie były im obce. Ponadto Białemu zamarzły wszystkie zwieracze i robił się coraz bardziej zielony.

- No i co teraz zrobimy - zapytał zielony Biały

- Aaa ... idę się utopić - wpadł na pomysł Tomi

- Tak. Ciekawe gdzie tu  rzekę znajdziesz !

Przerwał im gadkę orzeł bielik , który spadł im pod nogi. Dostał gradem wielkości arbuza w łeb. Chyba jeszcze żył , ale Tomi rozwiał wszelkie wątpliwości. Chłopcy syci nie zauważyli nawet , że zaczął padać niewiarygodnej wielkości grad. Mieli tak dużo sińców , że kolejne 3 tys. nie zrobiły na nich wrażenia. Ten grad jest oznakom , że zaraz coś się stanie - pomyślał Tomi , natomiast Biały myślał o tym ile obcych zmieści się do malucha.

 

Skoro mowa o obcych. Kamil zobaczył przez okno jebny grad. To musiało oznaczać , że w pobliżu zadziałały siły międzyczasowe. Cybergłup resztkami stali  wdrapał się do przedziału. Przedział jak to przedział. Dużo ludzi , mało śmiechu. Przeszedł do następnego przedziału , gdzie było chyba z 7 atletów , a w następnym 2 słonie , a w kolejnym jakaś małpa. Tak to był Kamil. Chciał z nim szybko skończyć. Wyciągnął laser i już ........................a......siadł mu system podtrzymujący życie. Musiał poczekać z 2 godziny , żeby bateria się naładowała i nic nie mógł zrobić tylko patrzeć się jak Kamil obżera własne pachy.

 

Tomi i Biały doszli do szerokiej ulicy , gdy grad ustał. Był duży ruch , więc Biały poprawił majty i wystawił zgrabną nóżkę. Zadziałało. Powstał olbrzymi

karambol:

- Ty to nie umiesz autostopa łapać - pow. Tomi

- A ty to umiesz co ?

- Look - krótko i treściwie zakomunikował Tomi i przystąpił do działania. Wyszedł na ulicę i kierował się w stronę Tira , który tylko 3-krotnie przekraczał dozwoloną prędkość:

- Przepraszam pana panie ,  no bo wie pan jakie to teraz czasy ..

JEB. Letko ze 40 metrów przeleciał , ale nie ustał lądowania.

No i tak próbowali bezskutecznie łapać autostopa. Tomi poprawił swój rekord. Ponad 60 metrów z lądowaniem na twarz , ale gdyby nie drzewa to by poleciał dalej. Aż wreszcie za n-tym razem zatrzymał się olbrzymi tir :

- Szkoda , że się zatrzymał . To dopiero był by rekord - pomyślał podjarany Tomi.

Z kabiny głowę wystawił jakiś z gęby mały facet. Oczka mu się świeciły. Był napewno pijany , lub był satanistą :

-Podwieżcie - pow. do Białego

- Po trzysta byle by do Warszawy

- OK

Tomi i Biały władowali się do przyczepy , gdzie przewożone były byki. Rozgościli się i nawiązali nowe znajomości. Po chwili Białemu odtajały zwieracze i wszystkie byki z Tomim na czele  pożygały się. Biały jakimś cudem napił się mleka i obydwoje nażarli się do syta przy sprzeciwie pożeranych. Przepili to żyzną ziemią , o której zapomniał Tomi i  wszystko było cacy. 

Po godzinie z ułamkiem  dojechali do stolicy. Podziękowali panu skinieniem do pasa i udali się naprzód :

- On to chyba czytał "Księgę drogi" - stwierdził Tomi

- Skąd wiesz

- Bo też czytałem

- Teżbym chciał czytać - rozmażył się Biały

Szli przed siebie niewiadomo gdzie. Liczyli na łud szczęścia , który do tej pory był ich sprzymierzeńcem. Łud zaprowadził ich pod dworzec PKP.

 

Bateria zaskoczyła i Cybergłup mógł dokończyć robotę. Postanowił wykończyć go ręcznie , bo tak mu najlepiej wychodziło. Kamil siedział spokojnie jak niby nic , a ponieważ był oczytany i miał zjechaną dupę zauważył , że jest już w Warszawie. Wstał co ocaliło mu życie. Cybergłup walnął niezmiernie mocno w bok wagonu co spowodowało jego wykolejenie. Wagon rozwalił budkę z piwem i wyjechał na pełną ludzi ulicę. Zwłoki przechodniów powoli zatrzymywały wagony. Zatrzymał się w sklepie spożywczym , gdzie dobrze nam znany Adi coś kupował. Wagon zatrzymał się kilka centów przed zszokowanym diler... tzn sprzedawcą.

Adi ze spokojem zażartowł :

- Wagon fajek proszę.

Trochę zdziwiony stylem jakim zatrzymał się pociąg Kamil odwrócił się do Cybergłupa.

-K.... kanar. A ja znów nie mam biletu - pomyślał

Cybergłup zebrał wszystkie nadnaturalne siłe jakie posiadał. Nad stolicą pojawiły się czarne chmury , a Cybergłup zaczął iskrzyć. Podłożył małą bombę - tak na wszelki wypadek - i zaatakował Kamila czym tylko mógł. Nastały egipskie ciemności co nie wróżyło nic dobrego. Na szczęście nic dobrego to Kamila specjalność , który chcąc załatwić to polubownie wyciągnął rękę :

- Mam nadzieję , że dojdziemy do porozumienia.

Cybergłup , który znał wszystkie sztuki walki na świecie , nie nauczył się po ostatnim spotkaniu i znów nie odparł jego ataku.

Gdy Cybergłup upadał popisał się świetnym zagraniem ściągając i rozrywając spodnie i majty Kamila. Kamil jeszcze nigdy nie znalazł się w tak zacnej dwuznacznej sytuacji i nie wiedział co się dzieje , ale miał w zapasie stringi , które ukradł pewnemu żydowi.

 

Cybergłup chciał wykorzystać pauzę Kamila i skończyć rychle pojedynek , ale wtem coś go zatkało , zaczął się trząść i przewrócił się na twarz tuż przed Kamilowymi śmierdziuchami mówiąc :

-Ein ..... .. ein ..oklyt. ......... ein . .. ignirts...... ...... .. . . .

Padł system. Kamil w stringach wyglądał naprawdę nieziemsko strasznie.. blee , ale przynajmniej nie zwisały mu jaja.

Ponieważ Kamil jak wiemy jest oczytany i wyuzdany szybko wykalkulował :

-Superman ma kryptonit

Spiderman ma Mary Dżejn ,a ten pajac boi się stringów. Na wszystko jest sposób.

Zadowolony z tego , że rozwiązał zagadkę NieMców , chociaż o tym nie wiedział wyszedł z wagonu.

Na tyłach wagonu pijok podniósł głowę :

- Ta dzisiejsza ......bleeeeeeeee..... młodzież..

I smacznie usnął w nowiusienkich wymiocinach. Gdy Kamil zamknął drzwi bomba - która była tak na wszelki wypadek - wybuchła. bummmmmmmmmmm Podmuch wywalił  Kamila w kosmos i wylądował pod nogami Tomiego i Białego co odrazu poznał po zginiłych kapciach Białego.

- Hej kolego nasz kochany. Gdzieś ty był ?

- Ładnie ci w tym kolorze - dodał Tomi

-Aaaaaa..........zamknijcie mordy....- wykrztusił z siebie

Wstał ledwo trzymając się za rękę.

- No fajnie jest , ale musimy się ruszyć , bo zaraz się gliny zjadą - stwierdził trzeżwo myślący Tomi

- Spadamy

I spadli w kierunku belwederu. Oczywiście nie mogło się obyć od skutków ubocznych. W Bałtyk przywaliła kometa.

Główna fala poszła na Niemcy niszcząc je doszczętnie. Polsce też się dostało i przez stolicę w nocy przeszłą 10-metrowa

fala kulminacyjna. Obudziło to chłopaków , którzy spali w ściekach :

-A co to to to jest ?

-Powódż w środku zimy . Kto to widział ? - pow. Kamil

- Nie martw się w lato też będzie - pocieszył go Tomi

A ponieważ już świtało udali się pod sejm.  Zjedli po drodze trochę szlamu , który nazbierał się w ciemnych uliczkach . Jako , że

im się spieszyło przeszli przez ulicę. Mieli już wchodzić do środka , ale Biały zauważył gołębia :

- Gołąg idzie !! - krzyknął cichutko

Schowali się za drzewo. Tak to naprawdę był gołąb. Był potężnie zbudowany. Miał 15cm wysokości i czerwone łapy.Był ogólnie Biały tylko na głowie miał parę czarnych piór. Z ryja żle mu patrzyło , a jego oczy czychały tylko na jakąś ofiarę.

Przegonił 2 gołębice i zaczął dziubać ziemię.

- No to mamy prze..chlapane - pow. Biały poprawiając spodnie.

- Spoko. Zaraz się coś wymyśli.

Chłopaki zaczęli myśleć i 2 godziny póżniej przerwał ciszę Tomi :

- Nie ma szans. Nie przejdziemy obok niego. Jak nas zobaczy to dożywotnie kimono.

- Dokładnie

I znowu cisza :

-Mam - wreszcie obudził się Kamil - Oglądaliście Monty Pajtona , no i tam takiego gołebia

załatwili świętym granatem.

- To nie był gołąb , to była kura - stwierdził Biały

- Według mnie to był ruski murzyn - dodał swoje Tomi

- A ch.... i tak nie mamy granata ! - zdenerwował się Kamil

Gdy tak rozmawiali gołąb uniósł skrzydła i odleciał.

-Wiem ! Poczekamy , aż zdechnie. Przecież gołebie żyją krócej niż ludzie.

- EJ patrzcie nie ma go . Szybko !!! - zawołał Kamil

Działając pod wpływem chwili przedostali się do drzwi parlamentu :

- Nigdy w życiu tak się nie bałem - skomentował akcję Tomi

- Ok panowie teraz druga przeszkoda.

W środku chodził strażnik. Biały wyciągnął zdjęcie Krzaka Taka i wkleił do swej legitymacji. Już każdy wiedział co się święci ,

więc odezwał się Kamil :

- On chyba pozna , że to nie ty co ?

- E tam patrz - Biały założył wiadro na głowę i - Chodżta !

-Dzieńdobry. Papers please. - odezwał się strażnik

- Dzieńdobry - Biały wyciągnął legitkę i pokazał

- Dziękuję - pow. strażnik dodając  - Ale pan dzisjaj zmarnowany. Znowu żeście wczoraj popili.

- Tak , tak - pow. Biały by nie przedłużać rozmowy i wskazał palcem na kumpli - to są moi ochroniarze  i idą ze mną.

Strażnik nic nie odpowiedział , bo właściwie mu to zwisało kto wchodzi do parlamentu. Gdy byli już w bezpiecznej odległości Kamil pogratulował Białemu waląc mu w wiadro :

- Świetna robota .

- Trzeba mieć fantazję stary.

- Ja tam nie jem , ani nie czytam  takich śmieci

- A ja lubię śmieci

- Bo z nimi obcujesz

- Nie słódż sobie

- I tak zawsze jest za słona.

Każdy powiedział co wiedział i dotarli do sali sejmu. Ponieważ jak wiemy Kamil  był oczytany , wydymany i ogólnie

miał czerwone stringi toteż udał się na mównicę. Przedstawił co , dlaczego i po ile chce tylko , że na sali nikogo nie było prócz sprzątaczek , które zszokowane podeszły do Tomiego i Białego :

- Z jakiej on partii  ? - spytała jedna

- GKS Solidarność - odpowiedział głupol (zgadnij który)

A sprzątaczki klepały jadaczki dalej :

- Jakie on głupoty gada.

 - Zupełnie nie wiem o co mu chodzi

- Przecież  2 dni temu rząd przesunął nową maturę o  rok !

- Tak. Palisz ?

Wyciągnęły faję i zapaliły.

Przysłuchawszy się tej rozmowie Tomi i Biały siedli sobie na dupie i schodach. Przytaszczył się też Kamil

-Udało się . Ocaliliśmy świat - powiedział lekceważąco Tomi.

- A widzicie jaki mam dar przekonywania - dodał dumny Kamil i siadł

- I co nam z tego ? Co nam to dało ? - pomyślał wreszcie Biały

- Chłopie nie kombinuj , bo to nie jest "Lalka" , żeby kombinować - zakłucił myślenie Białego Tomi

-Dokładnie . Refleksje i "co powiedzieć chciał autor" pozostawmy innym - Kamil

- No to trzeba by wrócić do domu , bo dziś wigilia - zmienił temat Biały

- Taaaak - powiedział Kamil myśląc o obtachaniu.

 

Aż wryszcie kunic

 

Tymczasem na pewnym złomowisku :

- Paczta co żem znalozł

- Łoł

- Wow

-Fajne

- Dostaniesz za to dużo kasy

- Mom nadzieję , tak żeby przynajmniej te 2 wina kupić , albo ten chleb dla dzieci

Złomiarz pozbierał części lśniącej bodajże niemieckiej maszyny , która ładowała pokryjomu baterię żeby się odrodzić w drugiej części ,ale 4 godziny póżniej definitywnie została przygnieciona przez prasę :

- Pomóc ci Edi ?

- Nie. Sam to jakoś zaniosę.

- Tylko pospiesz się , bo monopol dziś wcześniej zamykają

 

Chłopaki wyszli z tego burdelu , w którym przed chwilą byli , gdy u Kamila coś zapistrzało :

- Kamil to ty masz komórkę ? - zdenerwował się szybko Tomi

- Gdzie ? - spytał się też Kamil

- No tutaj ! - Tomi zlokalizował ją i przechwycił

- A ja żem myślał , że to mi rozrusznik pika od 3 dni - Kamil

- Od pikania to są pokemony - Biały

 - Halo !?!? - pow. Tomi

- No nareszcie się skontaktowaliśmy. Od 3 dni próbujemy się dodzwonić. Panowie nie będę długo gadał , bo mam mało

impulsów. Spotkamy się na rogu w kościele. Nara

- Nara

Toteż chłopcy uczynili. Udali się do kościoła gdzie czekali na nich Tomi 2 i Kamil 2. Przywitali się najserdeczniej. Parę pocałunków ,małe obciąganko i wszystko było ok.

- Udało się wam . Jesteśmy pod wrażeniem ! - pow. Kamil 2 - Niespełna dzień po tym jak się skontaktowaliśmy NieMcy zniknęli

- Jakże to uczyniliście w tak krótkim czasie ? - spytał Tomi 2 siebie.

- No wiesz stary zna się te sztuczki - nie chciał się chwalić Tomi

Pogadali jeszcze trochę i przenieśli się do kościoła w ich rodzinnym mieście. Napili się z księdzem i pożegnali :

-Mam nadzieję , że się jeszcze spotkamy - pow. Kamil 2

- Też mam nadzieję , że kupię se lustro - odp. Kamil

Za nagrodę wręczyli im odpowiedzi na maturę i pożegnali się tym samym sposobem jakim się przywitali . Chłopaki choć zmordowani wyszli z kościoła. Kamil jeszcze z czułością dotknął drzwi , bo wiedział , że najprawdopodobniej już tu nigdy nie wróci. Przeszli na drugą stronę jezdni , gdy w przystanek walnęła cysterna. Wybuch był ładny , ale nic nadzwyczajnego. Szli i szli i szli i przechodzili obok parku ,  gdy Biały zobaczył paśnik :

- Chodżcie szybko !! - krzyknął podniecony

- Nie !!!!! - gwałtownym ruchem nadgarstka (nastąpiło złamanie) Tomi zastopował Białego - Nie ! Bo znowu będziemy musieli

ratować świat. A wiesz , że dzisiaj nie mamy już czasu. Pokłucili się jeszcze trochę i udali się do domów. I tak oto skończył się ten wycinek z ich życiorysu. Można jeszcze dodać , że żaden z nich niezdał matury , gdyż nauczyli się odpowiedzi z matury ,  którą dostali od siebie , a było to nowa matyra , a pisali starą. Przecież o to walczyli. I dlatego byli szczęśliwi i mogli pisać głupie teksty (patrz wyżej).

 

Tyle.

 

Autentytki : Tomi , Biały , Kamil , żyd Matys , Adi , Grzesiek , Żuru

                         i chyba Krzak Tak.

 

Reklamację prosimy składać do 34 stycznia 1985 roku. Po tej dacie nie ma już ratunku. Błahahahahhahhahahahaha.......ha......itp...

                                                               

                                                                           strona gówna